31 marca ruszy proces pięciu osób, m.in. byłego szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, oskarżonych w trybie prywatnym przez rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. Tak zdecydował Sąd Okręgowy w Warszawie, który wcześniej odmówił umorzenia sprawy - wskazał przy tym, że merytoryczna ocena dowodów w tej sprawie możliwa jest tylko podczas procesu.

31 marca ruszy proces pięciu osób, m.in. byłego szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, oskarżonych w trybie prywatnym przez rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. Tak zdecydował Sąd Okręgowy w Warszawie, który wcześniej odmówił umorzenia sprawy - wskazał przy tym, że merytoryczna ocena dowodów w tej sprawie możliwa jest tylko podczas procesu.
Sędzia Hubert Gąsior (w głębi) na sali rozpraw /Tomasz Gzell /PAP

Przeciwni umorzeniu byli oskarżyciele prywatni - jest ich w sumie 11. To bliscy m.in. Anny Walentynowicz, Bożeny Mamontowicz-Łojek, Janusza Kochanowskiego, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. W sądzie stawiło się kilkoro oskarżycieli prywatnych, m.in. Ewa Kochanowska, Dorota Skrzypek i Piotr Walentynowicz.

Oskarżeni to: były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, odwołany niedawno ambasador w Hiszpanii Tomasz Arabski, dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Mirosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Nikt z oskarżonych nie stawił się na posiedzeniu sądu (nie mieli takiego obowiązku).

Podstawą aktu oskarżenia jest art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego.

Sąd: Merytoryczna ocena dowodów możliwa tylko podczas procesu

Uzasadniając odmowę umorzenia sprawy, sąd wskazał, że merytoryczna ocena dowodów możliwa jest tylko podczas procesu. Na posiedzeniu, podczas wstępnej kontroli aktu oskarżenia, sąd nie może oceniać dowodów pod względem merytorycznym, to znaczy uznać, że przesądzają one o zasadności oskarżenia, lub uznać, iż są one niewiarygodne i odrzucić je jako podstawę rozstrzygnięcia - mówił sędzia Hubert Gąsior.

Dodał, że umorzenie przed rozpoczęciem procesu byłoby możliwe, gdyby brak było jakichkolwiek dowodów w sprawie, ale nie może być wynikiem oceny tych dowodów. Wskazał, że nie wszystkie zeznania świadków złożone w śledztwie są zgodne, a sąd nie może przed rozprawą uznać jednych z tych zeznań za wiarygodne, a innych za niewiarygodne.

Sąd ws. roli Tomasza Arabskiego

Oskarżenie podkreśla, że Tomasz Arabski nie złożył odpowiedniego zamówienia na lot prezydenta, zgodnie z tzw. instrukcją HEAD, która regulowała loty VIP-ów.

Obrona replikuje, że pisma kancelarii prezydenta do kancelarii premiera ws. lotu 10 kwietnia nie spełniały warunków instrukcji HEAD, bo nie wskazano w nich konkretnego lotniska w Smoleńsku ani nie podano liczby osób, które mają lecieć. Dlatego - według obrony - nie było obowiązku nadania temu pismu formalnego trybu. Uznano też, że nie trzeba wydawać odrębnego zamówienia na lot, skoro takie samo pismo kancelaria prezydenta wysłała także do Dowództwa Sił Powietrznych, 36. pułku lotniczego i BOR. Ponadto Arabski nie zajmował się koordynacją organizacji lotu na podstawie instrukcji HEAD, gdyż znacznie wcześniej scedował te kompetencje na Monikę B.

Sędzia Gąsior wskazał w czasie środowej rozprawy, że udzielenie przez Arabskiego Monice B. pełnomocnictwa do dysponowania specjalnym transportem lotniczym "miało przede wszystkim ten skutek, że dawało B. kompetencje do działania w tym zakresie". Sam fakt udzielenia pełnomocnictwa nie odbiera Arabskiemu kompetencji ani nie zwalnia go z obowiązków koordynatora przewidzianych w instrukcji HEAD - zaznaczył sędzia. Wskazał, że obecnie "przedwczesne byłoby ustalenie, że Arabski nie podejmował czynności, które mogłyby mieć wpływ na organizację wizyty 10 kwietnia 2010 roku".

Odnosząc się do wskazywanej przez obrońców kwestii braku zamiaru popełnienia przestępstwa po stronie oskarżonych, sędzia Gąsior wskazał natomiast, że "ustaleń dotyczących zamiaru sąd może dokonywać tylko na podstawie całokształtu udowodnionych okoliczności".

 

Najważniejsze kwestie do rozstrzygnięcia

Sędzia sformułował główną kwestię, jaką będzie musiał rozstrzygnąć w toku procesu - czy niewydanie przez KPRM formalnego zamówienia na lot 10 kwietnia miało wpływ na działania instytucji państwa w zakresie przygotowania wizyty prezydenta, w tym także w aspekcie bezpieczeństwa pasażerów. Sędzia podkreślił, że na rozprawie trzeba także wyjaśnić wątpliwości, jakie budzi przebieg zdarzeń, który doprowadził do rezygnacji z obecności w Tu-154 rosyjskiego nawigatora. Przedmiotem rozpraw będzie również sprawa nieaktualnych tzw. kart podejścia do lądowania w Smoleńsku, które według sądu "nie zapewniały bezpiecznego lądowania".

Sprawę będzie prowadzić trzech sędziów, gdyż dotyczy ona precedensowej katastrofy lotniczej i jest zawiła. Sąd umieści w prasie ogłoszenie o terminie rozpoczęcia procesu - mogą bowiem przystąpić do niego - jeśli wyrażą taką chęć - kolejni pokrzywdzeni.

Na 31 marca sąd wezwał oskarżonych (którzy będą mieli prawo złożenia wyjaśnień). Na kolejne dwa terminy - 27 kwietnia i 13 maja - wezwano pierwszych świadków (nie ma wśród nich powszechnie znanych osób, to głównie urzędnicy kancelarii premiera i prezydenta czy MSZ).

Na wniosek pełnomocników oskarżycieli prywatnych sąd zwróci się do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie o nadesłanie pełnej opinii zespołu biegłych, sporządzonej na potrzeby śledztwa ws. katastrofy.

 

6-godzinne posiedzenie pod znakiem sporów adwokatów

Satysfakcję z decyzji sądu wyrazili oskarżyciele prywatni. Wiążę z tą decyzją duże nadzieje, jestem zadowolona - powiedziała Ewa Kochanowska.

Prok. Michał Machniak, który wziął udział w posiedzeniu, powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że decyzja o prowadzeniu procesu nie jest sprzeczna z decyzją prokuratury o umorzeniu śledztwa. To niczego nie przesądza, to decyzja formalna, że będzie się toczył proces - zaznaczył. Nie chciał przesądzać, czy prokuratura przyłączy się do tego postępowania. Wszystko jest możliwe. To będzie zależało od dowodów, które będą przeprowadzone na rozprawie, od tego, czy ten materiał dowodowy będzie ulegał zmianie, od zeznań świadków, od wyjaśnień oskarżonych - oświadczył.

Trwające blisko 6 godzin środowe posiedzenie zdominowały spory adwokatów stron co do odpowiedzialności kancelarii prezydenta i premiera ws. organizacji smoleńskiego lotu.

Według obrońców, o miejscu lądowania decydowały "osoby uprawnione do transportu specjalnego", a do obowiązków szefa KRPM nie należało ustalanie stanu lotniska w Smoleńsku ani dostarczanie aktualnych kart podejścia. Inni obrońcy podnosili, że oskarżyciele prywatni nie wykazali wpływu oskarżonych i na organizację, i na bezpieczeństwo lotu z 10 kwietnia. Mec. Jacek Dubois podkreślał, że akt oskarżenia nie mówi ani o żadnym skutku, ani o konkretnym niebezpieczeństwie, które miałoby powstać wskutek działań oskarżonych. Jak dodał, można co najwyżej mówić o niedbalstwie.

Skutkiem nie jest katastrofa, lecz obniżenie rangi lotu - replikowała mec. Małgorzata Wypych, pełnomocnik oskarżycieli. Oskarżeni co najmniej godzili się na obniżenie bezpieczeństwa lotu - dodała mec. Anna Mazur. Przypomniała, że NIK wskazał na poważne nieprawidłowości przy organizacji m.in. tej wizyty. Powołała się też na tzw. sygnalizację praskiej prokuratury do premiera Donalda Tuska z 2012 roku, dotyczącą uchybień przy organizacji przez szefa KPRM wizyt prezydenta i premiera w 2010 roku. Uchybienia miały wpływ na bezpieczeństwo lotu - oceniła mec. Mazur.

W marcu 2015 prokuratura złożyła sądowi wniosek o umorzenie procesu wobec braku znamion czynu zabronionego i braku faktycznych podstaw oskarżenia. Według prok. Michała Machniaka, oskarżeni nie mieli obowiązku zapoznawać się ze statusem lotniska w Smoleńsku czy zapewniać aktualne karty podejścia. To kancelaria prezydenta wybrała lotnisko - podkreślił.

Jeden z pełnomocników oskarżycieli prywatnych mec. Stefan Hambura wniósł, by z prowadzenia sprawy wyłączyć jako nieobiektywnego sędziego Huberta Gąsiora. Uzasadniał, że sędzia m.in. nie zarządził odroczenia posiedzenia, o co wnosili pełnomocnicy oskarżycieli - uzasadniali to koniecznością zapoznania się z aktami sprawy, do której przystąpili niedawno, po zmianie głównego pełnomocnika mec. Piotra Pszczółkowskiego, który został sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Inni sędziowie Sądu Okręgowego nie wyłączyli jednak sędziego Gąsiora, uznając że pełnomocnik nie wykazał związku między decyzją o odmowie odroczenia posiedzenia a swoim przekonaniem o braku bezstronności sędziego.

 

Według prokuratury, były nieprawidłowości przy organizacji lotów, ale nie wystarczają one do postawienia zarzutów

Prywatny akt oskarżenia złożono pod koniec 2014 roku - po tym, gdy praska prokuratura umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów do Smoleńska. Jeśli prokuratura prawomocnie umarza śledztwo ws. przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego, osoby pokrzywdzone mogą wnieść do sądu tzw. subsydiarny akt oskarżenia. Taka sprawa toczy się jak każdy normalny proces karny - z tą różnicą, że oskarżycielem jest pokrzywdzony, a nie prokurator - gdyż sprawa toczy się z oskarżenia prywatnego, a nie publicznego.

Według prokuratury, choć były nieprawidłowości przy organizacji lotów, to nie wystarczają one do postawienia zarzutów. W śledztwie stwierdzono "poważne naruszenie" przepisów, m.in. instrukcji HEAD z 2009 roku, przez urzędników KPRM ws. dysponowania wojskowym specjalnym transportem lotniczym. Nie miały one bezpośredniego związku z przygotowaniem wizyt z 7 i 10 kwietnia 2010 r., natomiast dotyczyły szeregu czynności podejmowanych w okresie poprzedzającym katastrofę - napisano w ujawnionym uzasadnieniu umorzenia.

Prokuratura oceniła, że nieprawidłowości w urzędach, m.in. w KPRM, nie wywołały skutków co do bezpieczeństwa wizyt prezydenta i premiera - spowodowały zaś jedynie "wzmożone działania innych organów państwa".

10 kwietnia 2010 roku w katastrofie polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka i wielu wysokich rangą urzędników państwowych i dowódców wojskowych.

Polskie śledztwo prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która postawiła zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołała im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom z rozwiązanego po katastrofie 36. pułku lotniczego.

Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154M i jego czarnych skrzynek.

(edbie)