Nie żyje mężczyzna, który był w grupie migrantów zatrzymanych przez straż graniczną w odległości 500 metrów od linii granicy z Białorusią. Jak poinformowała na Twitterze straż, mężczyzn zmarł mimo reanimacji prowadzonej przez patrol oraz zespół karetki pogotowia.

Jak informuje straż graniczna, minionej nocy w odległości około pół kilometra od granicy z Białorusią zatrzymano grupę imigrantów, obywateli Iraku. "Jeden z mężczyzn pomimo reanimacji prowadzonej przez patrol oraz zespół karetki pogotowia zmarł (prawdopodobnie na zawał serca)" - przekazała straż graniczna.

"Kolejny z pozytywnym wynikiem testu na Covid-19 jest w szpitalu" - dodała.

Wiadomość tę potwierdziła rzeczniczka straży granicznej Anna Michalska. Patrol mieszany - funkcjonariusz straży granicznej i żołnierz około pól kilometra od granicy polsko-białoruskiej znalazł grupę kilku osób. W stosunku do jednego z nich podjęto reanimację, która trwała 30 minut. Na miejsce wezwano karetkę. Niestety pomimo reanimacji mężczyzna zmarł - przekazała Michalska. Na miejscu przebadano też resztę osób. Jedna z nich z pozytywnym wynikiem testu na Covid-19 trafiła do szpitala - dodała rzeczniczka.

Do zdarzenia doszło na terenie województwa podlaskiego w okolicy miejscowości Nowy Dwór, gdzie znajduje się placówka straży granicznej.

Ciała migrantów przy granicy

W niedzielę w trzech różnych miejscach przy granicy znaleziono ciała imigrantów. Po stronie polskiej odnaleziono ciała trzech osób, m.in. Irakijczyka - ludzie ci zmarli z wychłodzenia. Służby i prokuratura wyjaśniają sprawę.

Z kolei w Gibach na Podlasiu, przy granicy z Litwą, znaleziono grupę trojga obywateli Iraku. Wskutek skrajnego wychłodzenia jedna osoba zmarła. Pozostałe dwie zostały przetransportowane do szpitali. Teren, na którym znajdowali się migranci, nie jest objęty stanem wyjątkowym.

Z kolei już na Białorusi, tuż przy granicy z Polską, znaleziono ciało kobiety. Była przy niej trójka dzieci i dwoje dorosłych. Białoruski reżim wykorzystuje sprawę do antypolskiej propagandy. Tamtejsza straż graniczna wydała komunikat, w którym pisze, że "stwierdzono wyraźne ślady wleczenia ciała z Polski do Białorusi". Napisała także, że według towarzyszących kobiecie imigrantów, polskie służby groziły im bronią i zmusiły ich do przejścia przez granicę na Białoruś.

Stan wyjątkowy może zostać przedłużony

Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów.

Przedstawiciele rządu uzasadniają konieczność wprowadzania stanu wyjątkowego sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Alaksandra Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową".

Jak informował dziś dziennikarz RMF FM Roch Kowalski, dopiero w przyszłym tygodniu rząd podejmie decyzję ws. przedłużenia stanu wyjątkowego. Jest niemal pewne, że potrwa on kolejne 60 dni. Rząd nie ukrywa, że sytuacji na granicy nie udało się ustabilizować. Wręcz przeciwnie - w ostatnich dniach straż graniczna odnotowuje rekordowe liczby nielegalnych przekroczeń granicy. 

Wniosek o wydłużenie stanu musi poczekać. Do jego akceptacji niezbędna jest zgoda prezydenta, który jest teraz w Stanach Zjednoczonych oraz Sejmu, który na posiedzeniu zbierze się dopiero w najbliższą środę.