Nie w maju, a dopiero jesienią poznamy gospodarza Lekkoatletycznych Mistrzostw Europy w 2024 roku. O organizację tej imprezy stara się Polska oraz Włochy. Obiektem, na którym mistrzostwa miałyby się odbyć, jest Stadion Śląski. "Jesteśmy gotowi na 99 proc."- mówi w rozmowie z RMF FM Piotr Długosielski dyrektor ds. międzynarodowych Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. O tym, jak będzie wyglądała prezentacja polskiej kandydatury na zjeździe europejskiej federacji lekkoatletycznej, z Piotrem Długosielskim rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Wojciech Marczyk: Za miesiąc miało być wiadomo, czy Stadion Śląski zostanie gospodarzem lekkoatletycznych mistrzostw Europy, ale niestety z powodu pandemii kornawirusa jeszcze trochę na ostateczne rozstrzygnięcia trzeba będzie poczekać.

Piotr Długosielski: Pracujmy nad polską kandydaturą już rok czasu. Wielkim finałem miała być prezentacja w czasie posiedzenia European Athletics 8 maja w Paryżu. Niestety, z wiadomych przyczyn posiedzenie i co za tym idzie też prezentacja zostały przesunięte. Mam już informację, że prezentacja odbędzie się też w Paryżu, ale parę miesięcy później, bo w listopadzie. Musimy uzbroić się w cierpliwość. Mamy czas na dopracowanie wszystkich dokumentów i całej naszej aplikacji, która oficjalnie nosi nazwę Katowice-Silesia 2024, a głównym obiektem jest Stadion Śląski.

A ten czas wam się mocno przyda? Na ile myślicie, że trzeba coś dopracować w waszej aplikacji?

Byliśmy i jesteśmy tak naprawdę przygotowani na ten termin majowy. W 99 proc. byliśmy przygotowani. Oczywiście zawsze coś można poprawić. Niemiej czujemy się komfortowo i czujemy się mocni z tym, co zaproponowaliśmy. Oczywiście doceniamy kontrkandydata, którym jest Rzym, ale też znamy swoją wartość. W naszej aplikacji już pewnie dużo nie zmienimy, chyba że sytuacja społeczno-gospodarcza się zmieni, to my też będziemy musieli reagować i wniosek dostosowywać do nowej sytuacji. Dziś jest ciężko powiedzieć, jak to się potoczy. Trzeba jednak o tym pamiętać, bo konsekwencje ekonomiczne i gospodarcze będą też widoczne w sporcie i jeżeli będzie trzeba, to będziemy na to reagować.

Ale spodziewa się pan mniejszej liczby sponsorów?

Na tę chwilę jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o marketingu i prywatnych sponsorach. Do tego etapu jeszcze nie doszliśmy. Na razie takim głównym finansowym gwarantem jest województwo śląskie i mam nadzieję, że się to nie zmieni. Takie zaplecze finansowe jest też sporym argumentem przy aplikowaniu o taką imprezę.

A na ile mocną kartą przetargową jest w tej aplikacji Stadion Śląski? Wiemy, że sporo lekkoatletów go chwali i mówi, że jest to obiekt na światowym poziomie z bardzo dobrą np. bieżnią.

Sam obiekt, ale też jego położenie, otocznie, ale też komunikacja to są spore argumenty za naszą kandydaturą. Podczas ostatniej wizytacji jesienią 2019 roku, członkowie komisji ewaluacyjnej European Athletics byli pod ogromnym wrażeniem, m.in. infrastruktury, zaplecza - w tym informatycznego. Zawodnicy - tak jak pan wspominał - chwalą sobie zaś szybką bieżnię. W tym przypadku to jest mondo. Do tego bliskość stadionu rozgrzewkowego, co naprawdę nie jest takie oczywiste na wszystkich obiektach. Czasami nawet 5 minut trzeba było podróżować melexem, a tutaj wszystko jest na miejscu. Jeżeli chodzi o obiekt, jestem spokojny, bo spełnia on najwyższe standardy nie tylko europejskie, ale i światowe.

Jak będzie wyglądała już sama prezentacja aplikacji na zjeździe w Paryżu?

Będziemy mieli na nią 20 minut...

To chyba więcej niż zakładano?

Dosłownie o 5 minut, a wszystko dlatego, że jest to najważniejsza impreza w Europie. Prezentacja jest podzielona na różne obszary. Przez 20 min my mamy głos. Czasem referuje jedna osoba, czasem dwie - różnie to bywa. Zdarzają się też dopowiedzenia osób z naszej delegacji, które siedzą za stołem prezydialnym. Zazwyczaj jest to przedstawiciel związku czy regionu, w którym organizowana ma być impreza. Czasami przedstawiciel sportowców czy ministerstwa. Po zakończonej prezentacji jest seria pytań o członków rady European Athletics. Tych pytań jest od kilku do kilkunastu i to trwa od 15 do 20 min. Na tym się właściwie kończy nasz występ. Potem albo oglądamy wystąpienie kontrkandydata, czyli Rzymu, albo czekamy już na decyzję. Zazwyczaj jest ona podejmowana na tej samej sesji, więc już nie ma długiego czasu oczekiwania.

A możliwe jest wycofanie włoskiej kandydatury z powodu pandemii koronawirusa i bardzo trudnej sytuacji w tamtym kraju? Problem Włochów może wpłynąć na to, że europejska federacja będzie wolała wybrać Polskę?

Patrząc realnie jest to jeden ze scenariuszu. Szczerze mówiąc, mamy bardzo dobre relacje z kolegami z Włoch i chcielibyśmy, żeby ta rywalizacja o miano gospodarza Mistrzostw Europy w 2024 roku toczyła się fair do końca i żeby każdy miał równe szanse. Natomiast jest to możliwe, że ze względu na inne imprezy, jakie Włosi mają przyznane w innych sportach m.in.: igrzyska olimpijskie zimowe, to sami zmienią swoje priorytety i wtedy mogą się po prostu wycofać z organizacji lekkoatletycznych mistrzostw Europy.

Wspomina pan, że jesteście w dobrych relacjach... Włosi wspominają coś o takiej ewentualności? Czy na razie idą swoim rytmem przygotowań?

Myślę, że jeszcze jest za wcześnie, by włoska federacja odczuła wszystkie skutki pandemii. By taka decyzja zapadła, potrzeba pewnie jeszcze kilku miesięcy. Nie jest jednak wykluczone, że przed posiedzeniem rady w listopadzie taka decyzja może zostać podjęta. Szybciej na pewno o wycofaniu swojej kandydatury zdecydują Włosi. 

A jak pan myśli - co jest mocną stroną polskiego wniosku?

Nie da się powiedzieć dokładnie. To jest miks. Na pewno mamy doświadczanie. Organizowaliśmy już imprezy - od mistrzostw świata juniorów po mistrzostwa świata w biegach przełajowych. Ostatnio drużynowe mistrzostwa Europy po raz drugi w Bydgoszczy. To jest naprawdę historyczna sprawa, bo drugi razy się odbyły tylko w Bydgoszczy. W marcu przyszłego roku organizujemy halowe mistrzostwa Europy w Toruniu. Mamy sprawdzoną grupę osób. Do tego mamy dobre relacje z European Athletics i World Athletics. Zaprezentowaliśmy się z dobrej strony, jeżeli chodzi o ostatnią imprezę, czyli drużynowe mistrzostwa Europy. Pracownicy europejskiej federacji mówili, że czują się jak na wczasach, bo wszystko było tak dobrze przygotowane, że oni nie mają co robić. Nie mieli żadnych uwag. Na pewno więc doświadczenie. Do tego obiekt, czyli Stadion Śląski. Spełnia on najwyższe standardy na świcie. Do tego świetna współpraca z samorządem, lokalnymi władzami. Wsparcie finansowe z ich strony. To są chyba te główne argumenty, ale też nie możemy zapominać, że do tej pory mistrzostwa Europy się jeszcze w tej części kontynentu nie odbyły. To może być też brane pod uwagę przy wyborze gospodarza.

A co się składa na aplikację? Opis obiektu? To jak chcecie logistycznie rozmieścić zawodników w hotelach?

Sama aplikacja w tej chwili ma ok. 100 stron i jest podzielona na kilka obszarów. Od podstawowego pytania, czyli dlaczego Polska, Stadion Śląski, lokalne władze i Polski Związek Lekkiejatletyki chcemy zorganizować te mistrzostwa. Poprzez całą logistykę. Transport, hotele. W dokumencie znajduje się też wiele szczegółów, jak chociażby miejsce dekoracji zwycięzców. Do tego masowe imprezy towarzyszące, marketing, promocja, a nawet bilety. W aplikacji jest też mowa o tym, co pozostanie po imprezie, czyli jak chcemy ją wykorzystać w kraju, ale też i w regionie. Moim zdaniem na Śląsku jest ogromny potencjał, kiedyś lekkoatletyka w tym regionie była bardzo silna i myślę, że te mistrzostwa Europy mogą pozwolić wrócić do tego, co było kiedyś.

A czy te kilkumiesięczne przesunięcie terminu podjęcia decyzji przez europejską federację z waszej strony jako organizatora coś zmienia?

Mam nadzieję, że nie. Ja się jednak najbardziej obawiam gospodarczych skutków pandemii. Trochę spokoju daje nam jednak to, że na razie bazujemy tylko na gwarancjach finansowych województwa. Na razie jest jeszcze za wcześnie - jak mówiłem - na prywatnych sponsorów i to daje nam teraz pewność. Moim zdaniem nic wielkiego się nie stanie z powodu przesunięcia terminu zjazdu w Paryżu. My byliśmy gotowi na maj. Wszystkie dokumenty, załączniki, gwarancje łącznie z TVP, która pewnie będzie współprodukowała sygnał - oczywiście jeżeli dostaniemy imprezę - to mamy, więc jesteśmy na 99 proc. gotowi.

Został 1 proc. czyli sama decyzja, ale ona już do was nie zależy.

Tak, ale mam nadzieję, że po tym, jak organizowaliśmy wszystkie inne imprezy, o których już wspominałem, teraz przyjdzie czas na wisienkę na torcie, która będą mistrzostwa Europy w 2024 roku. Zrobimy wszystko, żeby ta najważniejsza impreza Starego Kontynentu odbyła się w Polsce.

Opracowanie: