"To demagogia" - tak słowa ministra zdrowia o możliwym początku trzeciej fali epidemii na Krupówkach i zmianie trendu zakażeń ocenia dr Paweł Grzesiowski, główny doradca Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw pandemii. Jak mówi, nie ma uzasadnienia, by szybko wycofywać się z ostatnich luzowań. Jego zdaniem zmianę trendu i wzrost zakażeń widać już od kilku tygodni.

Dziś rano minister zdrowia napisał na swoim koncie na Twitterze, że odwrócenie tendencji w przyroście zakażeń koronawirusem staje się faktem. Trend jest dodatni - stwierdził w swoim wpisie Adam Niedzielski i ujawnił wtorkowy bilans zakażeń koronawirusem w Polsce. Jak wskazał, jest 5 178 nowych potwierdzonych przypadków Covid-19 i jest ich o ponad tysiąc więcej niż tydzień temu.

Niedzielski zwrócił uwagę, że trend dla tygodniowej stopy wzrostu zakażeń jest dodatni po raz pierwszy od połowy listopada, nie licząc "anomalii postświątecznej".

Wczoraj z kolei szef resortu zdrowia podczas konferencji prasowej odnosząc się do weekendowych wydarzeń na Krupówkach, stwierdził: Patrząc na to, co działo się w Zakopanem, przypominam sobie mecz Ligi Mistrzów między Atalantą a Valencią. Nie chciałbym, aby Zakopane było naszym stadionem San Siro, początkiem III fali pandemii w Polsce.

Odniósł się także do kwestii przywrócenia obostrzeń. To jest opcja otwarta; tutaj absolutnie prezentujemy takie podejście, że jeśli wskaźniki epidemiczne będą się pogarszały, tylko jedna decyzja będzie mogła być podjęta, być może ona będzie też podejmowana w sposób taki, że regionalnie pewne obostrzenia będą przywracane - powiedział minister zdrowia.


"Kolejne obostrzenia będą teraz wprowadzane na ślepo"



Do porannego wpisu ministra zdrowia oraz wystąpienia Adama Niedzielskiego na konferencji odniósł się w rozmowie z RMF FM dr Paweł Grzesiowski. Według niego zmianę trendu i wzrost zakażeń widać już od kilku tygodni, a mówienie o trzeciej fali pandemii w kontekście Zakopanego, to demagogia. 

Grzesiowski uważa, że przed podjęciem kolejnych drastycznych kroków, o których mówi minister zdrowia, trzeba ustalić, z czego wynika odwrócenie trendu i wzrost średniej tygodniowej zakażeń. To na pewno nie jest jeszcze efekt otwarcia hoteli, basenów czy stoków. 

Nie należy ostatnich danych kojarzyć z tym, co dzieje się w sklepach, w hotelach czy na stokach - mówi Grzesiowski. To raczej jest efekt powrotu najmłodszych dzieci do szkół i - co niepokojące - szerzenia się brytyjskiej odmiany koronawirusa. Ten problem będzie narastał. Ze szczątkowych danych widzimy, że to już 1/5 wszystkich zbadanych próbek. Te zakażenia mogą być całkowicie nierozpoznane, bo nie prowadzimy badań systemowych - mówi Grzesiowski. 

Nie wiemy też, gdzie ludzie się teraz zakażają. Pytanie jest takie, czy wiemy, gdzie dochodzi do zakażań. Żeby podjąć jakąkolwiek decyzje i wprowadzać znowu ograniczenia, trzeba wiedzieć, gdzie te zakażenie się szerzą - dodaje. 

Grzesiowski podkreśla, że warto też wiedzieć, jaka jest struktura wiekowa osób teraz zakażanych. Czy to są osoby młodsze - poniżej 60 lat, czy osoby starsze po 60. roku życia, które mają już szansę na szczepienie. Dopiero wtedy można podejmować skuteczne decyzje, bo inaczej kolejne obostrzenia będą teraz wprowadzane na ślepo.

Jaki jest sens zamykać coś, co otworzyliśmy, skoro to nie jeszcze nie było w stanie spowodować nowych zakażeń? - pyta ekspert NRL. 

Luzowanie obostrzeń

Przypomnijmy: jak tłumaczą eksperci, konsekwencje luzowania, czy zaostrzania restrykcji lub ryzykownych epidemicznie zachowań możemy obserwować nawet z dwutygodniowym opóźnieniem. Jak ustalili dziennikarze RMF FM, przed najbliższym weekendem nie ma co się obawiać wprowadzenia nowych ograniczeń koronawirusowych. Bardziej prawdopodobne jest to w przyszłym tygodniu. Taki plan rozważa rząd.