Pracownicy szpitala powiatowego w Sochaczewie we wstrząsającym liście otwartym opisują warunki swojej pracy w czasie pandemii. "Warunki pracy i płacy są tragiczne, jesteśmy wykorzystywani do maksimum, czujemy się jak ludzie ostatniego sortu" - czytamy w piśmie. Salowe, sanitariusze i opiekunowie medyczni domagają się w nim podwyżek i docenienia ich pracy przy pacjencie. "Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że my jesteśmy najdłużej przy nim" – mówią w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Michalskim. Dyrektor szpitala deklaruje, że w przyszłym tygodniu spotka się z przedstawicielami personelu pomocniczego, którzy napisali ten poruszający list.

Personel pracowniczy szpitala powiatowego w Sochaczewie w liście otwartym domaga się lepszej organizacji pracy i podwyżek, bo jak pisze pracuje ponad siły, bez przerwy, za około 2000 tysięcy złotych miesięcznie na rękę. 

W liście pracownicy opisują, że lista ich obowiązków, szczególnie w pandemii, jest coraz dłuższa i należy do niej poranna toaleta pacjentów, karmienie ich, transport na badania, segregacja bielizny do pralni, sprzątanie i dezynfekcja, zabiegi pielęgnacyjne chorych, zmiana pampersów, a także mycie, obcinanie paznokci, golenie. 

"Dyżur dzienny rozpoczynamy od toalet pacjentów, w 90 proc. robimy to same bez pomocy pielęgniarek, gdyż one też są obłożone dodatkowymi obowiązkami. Po toaletach jest karmienie, transport pacjentów na badania, uzupełnianie płynów w butlach do tleno-terapii. Nade często same pobieramy materiał do badań (kał, mocz) następnie transportujemy pobrany materiał na parter do laboratorium. Potem odbywa się segregacja bielizny i pościeli do pralni, po czym przystępujemy do sprzątania sal, ciągów komunikacyjnych, pomieszczeń służbowych i sanitarnych. W międzyczasie jesteśmy wysyłane po krew i pochodne płyny oraz dostarczanie na oddział próbówek (...) Jak wiadomo na tego typu oddziale są pacjenci w starszym wieku i często schorowani, w większości leżąc, załatwiający swe potrzeby fizjologiczne w łóżku, co wiąże się z tym, iż toaleta takiego pacjenta odbywa się kilkanaście razy na dobę, ze zmianą pampersa i pościeli, jak również podawaniem basenów i ich dezynfekcją" - czytamy w liście otwartym. 

Cytat

Jeśli chodzi o odcinek covidowy za reguły nie mamy czasu na odpoczynek, ponieważ nie ma osoby, która by nas zmieniła na czas przerwy, każdy kto choć raz przepracował cały dyżur w kombinezonie rozumie, jak bardzo ważne jest zregenerowanie sił i odpoczynek, by praca była efektywniejsza, a przede wszystkim bezpieczna dla nas i pacjentów.
dodaje personel placówki.

Pracownicy piszą też, że w ostatnim czasie często zdarzają się zgony chorych na Covid-19, a to właśnie personel pomocniczy przygotowuje zwłoki do transportu, co, jak czytamy w liście otwartym, wiąże się z potężnym stresem. 

"Za wszystkie te obowiązki i pacę, którą wykonujemy nasza płaca zasadnicza oscyluje w granicach 1900 do 2100 złotych brutto" - piszą pracownicy szpitala. 

Tym pracownikom, czyli salowym, sanitariuszkom, opiekunom medycznym i sprzątaczkom, pracującym przecież na pierwszej linii frontu w walce z pandemią, nie należy się dodatek covidowy, dlatego wołają o pomoc. 

"Gdyby nie my personel pomocniczy oddział covidowy, jak również inne oddziały, nie mogłyby funkcjonować, jednak za nasze oddanie i poświecenie czujemy się pokrzywdzone, że nikt z dyrekcji i władz samorządowych nie docenia naszego zaangażowania i ciężkich warunków pracy, co jest odbiciem w naszych pensjach (...) Mamy już dość nierównego traktowania. Jeśli nie odymamy żadnej pomocy i nasza sytuacja finansowa nie zmieni się, zastanowimy się nad podjęciem dalszych kroków co do pracy na oddziale covidowym" - piszą pracownicy. 

"Prosimy o zajęcie konkretnego stanowiska, ponieważ czujemy się jak ludzie ostatniego sortu" - apelują. 

Dyrektor szpitala powiatowego w Sochaczewie Robert Skowronek deklaruje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM, że w przyszłym tygodniu spotka się z przedstawicielami personelu pomocniczego, którzy napisali poruszający list.

Przyznaje, że personel pomocniczy zarabia mało i zapewnia, że o podwyżkach myśli, ale nie wie, kiedy je przyzna, ze względu na trudną sytuację covidową.

"Będziemy się starać, żeby pensje drgnęły, szczególnie tych pracowników najsłabiej uposażonych. To wynika też z rynku pracy. Ja nie jestem w stanie pozyskać pracownika za tak niską pensję" - mówi szczerze.

Dyrektor Skowronek podkreśla, że personel pomocniczy został pominięty przez rządzących i nie należy mu się dodatek covidowy, co według niego powinno się zmienić.