25 łóżek dla rodziców, którzy chcą być ze swoimi dziećmi, od wtorku 6 października udostępnia Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. To dodatkowe miejsca hotelowe w internacie na terenie głównego budynku instytutu. Decyzja szpitala to spełnienie postulatów rodziców, którzy protestowali przeciwko zakazowi odwiedzin wcześniaków i noworodków przebywających na trzech szpitalnych oddziałach.

"Informujemy, że od dnia 6 października oddajemy do dyspozycji rodziców 25 dodatkowych miejsc hotelowych w Internacie na terenie głównego budynku Instytutu. Będą z nich mogli korzystać opiekunowie pacjentów hospitalizowanych w klinikach neonatologicznych (Klinika Neonatologii i Klinika Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt)" - czytamy w oświadczeniu umieszczonym na stronie szpitala. "Rodzic musi posiadać aktualny (tj. wykonany w ciągu 72 godzin) wynik testu na koronawirusa, natomiast matki przebywające w szpitalu, które chcą pozostać z dzieckiem, nie muszą wykonywać testów; po wypisie z klinik położniczych, mogą bezpośrednio przeprowadzić się do wskazanych im pomieszczeń. Świadczenia będzie dostępne na podobnych zasadach jak w Hotelu Matek" - podkreślono.

Rodzice, którzy nie dostaną miejsca w internacie, albo którzy nie mogą z różnych względów, np. z powodu posiadania starszego dziecka pod opieką, zdecydować się na takie rozwiązanie, mogą widzieć hospitalizowanego malucha raz na dziesięć dni, po spełnieniu wymogów szpitala.

Dodatkowe miejsca są przeznaczone dla rodziców dzieci z Kliniki Neonatologii i Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt. Na podobną decyzję czekają jeszcze opiekunowie maluchów hospitalizowanych w Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii Medycznej.

Skierowanie na test, którego wynik przesądzi o możliwości bycia z dzieckiem, wydaje lekarz kliniki. On też wskazuje miejsce i czas pobrania próbki do badań. Opiekun dziecka nie musi płacić za badanie.


1 października szpital poinformował o możliwości odwiedzania dzieci w ściśle uzasadnionych okolicznościach: raz na 10 dni, po uzyskaniu pisemnej zgody kierownika kliniki i ujemnym teście na koronawirusa. Takie rozwiązanie nie satysfakcjonowało matek.

Swojego czteromiesięcznego synka widziałam siedem razy, siedem razy mogłam być przy nim - powiedziała naszej reporterce jedna z mam. Na początku nie było to możliwe, bo stan jego zdrowia był zaostrzony, później nauka karmienia, wtedy widziałam go więcej. To, co teraz przeżywam, to coś strasznego. Nie dość, że nie mogę widzieć swojego synka, to jeszcze trudno uzyskać telefoniczną informację o tym, co się z nim dzieje. Co prawda są godziny, kiedy możemy dzwonić, ale często telefonu nikt nie odbiera. Od czasu do czasu dostaję zdjęcia mojego dzidziusia - dodaje.

Mam wrażenie, że tutaj uważa się, że dziecko nie czuje i nie ma uczuć - mówi ze łzami w oczach protestująca inna mama hospitalizowanego malucha. A ja uważam, że dziecko jest osamotnione, że cierpi i nikt mi nie powie, że jest inaczej. Pielęgniarka robi tylko to, co musi zrobić przy maleństwie, przecież nie ma czasu, żeby przy nim siedzieć i do niego mówić - dodaje. 

"Wejścia rodziców były możliwe w trzech przypadkach"

Jak tłumaczy Adam Czerwiński, rzecznik ICZMP w Łodzi, nie jest tak, że odwiedziny są zabronioneWejścia rodziców do klinik neonatologii były do tej pory możliwe w trzech przypadkach: to po pierwsze matki, które po porodzie przebywają na terenie szpitala i te, które przebywają w hotelu dla matek - wylicza Czerwiński

Drugi przypadek to taki, kiedy dochodzi do nagłego pogorszenia stanu dziecka i trzeci, kiedy dziecko jest przygotowywane do wypisu po długiej hospitalizacji, wtedy zapraszamy rodziców, żeby ich wdrożyć do opieki nad dzieckiem, żeby pokazać jak pewne procedury medyczne można wykonywać - wyjaśnia rzecznik placówki.

"Teraz płaczę, wyję, że nie było mnie przy Nim!"

Niestety, nie wszystkie historie rozgrywające się w szpitalu dobrze się kończą. Jedna z inicjatorek strajku rodziców udostępniła nam treść wiadomości od jednej z mam hospitalizowanych maluchów.

"Cześć. Miałam się już nie pojawić na tej grupie, gdy dowiedziałam się, że mój Syn nie żyje! Ale stwierdziłam, że muszę Wam to powiedzieć! Walczcie ze wszystkich sił! Wzywajcie policję, gdy nie chcą pozwolić Wam wejść... krzyczcie, płaczcie, róbcie, co się da... A wiecie, dlaczego? Bo gdy dowiecie się, że coś się stało z dzieckiem, będą wyrzuty sumienia! Zawsze byłam miła... kulturalna... bo tak wypada! I co? Rzucili mi trzy kartki papieru! Worek ubrań jak śmieci i powiedzieli: to wszystko. Do widzenia! Bite 8 miesięcy zero informacji, aż pod koniec życia Filipa musiałam być niemiła, żeby mi udzielili informacji... teraz płaczę, wyję, że nie było mnie przy Nim! Nie było... a On czekał tylko na Mnie!"

Opracowanie: