Do 20 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych zawalenia się hotelu w mieście Quanzhou na południowym wschodzie Chin. Ratownicy wydobyli jednak z rumowiska po ponad 50 godzinach 10-letniego chłopca i jego matkę. Oboje żyją – podały chińskie media.

Sześciopiętrowy hotel, wykorzystywany ostatnio jako miejsce izolacji związane z epidemią nowego koronawirusa, zaczął się walić w sobotę wieczorem. Pod gruzami znalazło się 71 osób, a dziewięć innych zdołało uciec z budynku o własnych siłach.

Dotychczas z rumowiska wydobyto 61 osób. 41 z nich jest rannych, a 20 nie udało się uratować. Trwają poszukiwania pozostałych 10 - podały media, cytując informacje przekazane przez władze na wtorkowej konferencji prasowej.


W nocy z poniedziałku na wtorek ratownikom udało się wyciągnąć żywych 10-letniego chłopca i jego matkę, którzy przebywali pod gruzami przez ponad 50 godzin - podała chińska agencja prasowa Xinhua.

Władze poinformowały, że w momencie katastrofy w hotelu prowadzone były prace remontowe. Właściciel budynku został wezwany na policję. Śledczy starają się ustalić, czy hotel zawalił się z powodu remontu, czy też z powodu wcześniejszych usterek konstrukcyjnych.

W zawalonym hotelu umieszczano osoby, które klasyfikowano do grupy ryzyka w związku z epidemią koronawirusa. Według miejscowych mediów u wszystkich osób poddanych tam kwarantannie testy na obecność wirusa dały wynik ujemny.