Amerykański niszczyciel USS Donald Cook, uzbrojony w rakiety Tomahawk, znajduje się około 100 kilometrów od morskiej bazy Rosji w syryjskim porcie Tartus - podała niezależna rosyjska telewizja Dożd, powołując się na doniesienia mediów tureckich. Turecki dziennik "Hurriyet" podał natomiast, że do niszczyciela co najmniej czterokrotnie zbliżały się rosyjskie myśliwce.

Wcześniej amerykański dziennik "Washington Post" informował, że Donald Cook zawinął do cypryjskiego portu Larnaka, po czym odpłynął ku wschodniej części Morza Śródziemnego.

W ostatnich dniach napięcie wokół Syrii mocno wzrosło. W niedzielę organizacja Syrian American Medical Society oskarżyła reżim Baszara el-Asada o przeprowadzenie w sobotni wieczór ataku chemicznego na szpital w Dumie we Wschodniej Gucie. Według organizacji, zginęło co najmniej 49 osób, a ponad 500 odniosło obrażenia.

Zdaniem Zachodu, atak w Dumie został przeprowadzony przez syryjskie siły rządowe. Reżim Asada oczywiście odrzuca te oskarżenia.

W poniedziałek prezydent USA Donald Trump oświadczył mimo to, że na atak Stany Zjednoczone odpowiedzą rozwiązaniem siłowym.

Telewizja Dożd przypomina natomiast, że 7 kwietnia ubiegłego roku - podczas ostrzału bazy syryjskich sił rządowych Szajrat w prowincji Hims, który był odpowiedzią na wcześniejszy atak bronią chemiczną na opanowane przez rebeliantów miasto Chan Szajchun - Stany Zjednoczone użyły pocisków manewrujących Tomahawk. Właśnie takich, w jakie wyposażony jest USS Donald Cook.

Moskwa ostrzega: Jeśli będzie taka konieczność - odpowiemy

Moskwa tymczasem przestrzega, że jeśli zajdzie taka konieczność - odpowie na amerykański atak w Syrii.

Polityka podwójnych standardów doszła do krańców. I tu partia Jedna Rosja z całą odpowiedzialnością oświadcza, że zostaną podjęte wszelkie środki polityczno-dyplomatyczne, a jeśli zaistnieje konieczność - wojskowe. Bez odpowiedzi nie pozostanie ani jedno bezprawne działanie - ogłosił dzisiaj szef komitetu ds. obrony w Dumie Państwowej gen. Władimir Szamanow.

Agencja TASS zaznacza, że oburzyła go właśnie poniedziałkowa wypowiedź Donalda Trumpa o tym, że jego kraj nie wyklucza militarnej odpowiedzi na atak chemiczny w Syrii.


(e)