W wyniku ataku powietrznego w Strefie Gazy zginął jeden z czołowych dowódców Hamasu Raad Saad, o czym w sobotę poinformowały Siły Obronne Izraela. Palestyńskie media z kolei donoszą o czterech ofiarach i ponad 20 rannych sobotniego ataku.
- Chcesz być na bieżąco? Więcej wiadomości z kraju i ze świata znajdziesz na RMF24.pl.
We wspólnym oświadczeniu premier Izraela Benjamin Netanjahu i minister obrony Israel Kac zakomunikowali, że zamach na Saada był odpowiedzią na atak na dwóch izraelskich żołnierzy, którzy zostali lekko ranni w wyniku eksplozji, do jakiej doszło kilka godzin wcześniej, w południowej części Strefy Gazy.
Zdaniem polityków dowódca Hamasu miał być "jednym z architektów" ataku z 7 października 2023 r., który zapoczątkował najnowszy rozdział wojny palestyńsko-izraelskiej.
Netanjahu i Kac stwierdzili, że Saad "był też zaangażowany w odbudowę organizacji terrorystycznej", naruszając tym samym amerykańskie postanowienia o zawieszeniu broni. Dowódca Hamasu miał także odpowiadać za produkcję broni na terenie Strefy Gazy.
Izraelskie wojsko podało w komunikacie, że w ostatnich tygodniach "odkryto powtarzające się próby przeprowadzenia ataków terrorystycznych przez organizację terrorystyczną Hamas, w tym z użyciem ładunków wybuchowych, przeciwko żołnierzom Sił Obronnych Izraela, co stanowi rażące naruszenie porozumienia, tak jak miało to miejsce dziś rano".
Źródło wojskowe, na które powołał się portal Times of Israel, stwierdziło, że "Saad od dawna był celem" Sił Obrony Izraela. Według portalu Axios, Izrael nie powiadomił USA o planowanym ataku powietrznym na Strefę Gazy.
W Strefie Gazy od 10 października obowiązuje wynegocjowany z udziałem Stanów Zjednoczonych i państw arabskich rozejm. Zarówno Izrael, jak i Hamas wielokrotnie wysuwali wzajemne oskarżania o jego łamanie.


