Wielkie Brytania otrzymała więcej czasu na ratyfikacje warunków opuszczenia Unii Europejskiej. Jeśli Izba Gmin je zaakceptuje, brexit nastąpi 22 maja. W przypadku odrzucenia kompromisu, Bruksela czekać będzie na dalsze decyzje Londynu do 12 kwietnia. Jeśli ich nie otrzyma, rozwód ze Wspólnotą odbędzie bezumowny. Jak zauważają komentatorzy, twardy brexit jest mało prawdopodobny, ale wciąż możliwy.

Opóźnienie brexitu daje brytyjskiemu rządowi szansę na przeforsowanie w Izbie Gmin projektu już zaakceptowanego przez Brukselę. Ostatnim razem posłowie odrzucili go różnicą 149 głosów. To mniejsza porażka od pierwszej, ale i tak olbrzymia. Wciąż nie ma stuprocentowej pewności, że do trzeciego głosowania w ogóle dojdzie. Istnieją bowiem przeszkody natury formalnej. Czuwający nad standardami debat w Izbie Gmin spiker John Bercow wykluczył możliwość trzeciego głosowania nad identycznym tekstem. Jak zaznaczył, dopuści do niego tylko wtedy, gdy zajdą w nim istotne zmiany. Premier May powróciła z Brukseli z gwarancją krótkoterminowego odroczenia brexitu, ale tekst porozumienia pozostaje ten sam.

Trudna decyzja

Teoretycznie John Bercow może się sprzeciwić, ale jeśli dojdzie do wniosku, że oferta Brukseli radykalnie zmienia kontekst głosowania, to do niego dojdzie. Niestety parlamentarna arytmetyka jest nieubłagana. Premier Theresa May nie posiada większości w Izbie Gmin, a jej kontrowersyjne orędzie do narodu, w którym obraziła posłów, było spektakularną samobójcza bramką. W nerwowym przemówieniu transmitowanym na żywo do Brytyjczyków, pani May zrzuciła winę za chaos wokół brexitu na parlament, umywając przy tym ręce. To sprawiło, że jej szanse na ostateczny sukces jeszcze zmalały.

Mam informacje o trzech posłach, którzy wcześniej poprali rządowe propozycje, ale teraz je odrzucą - mówi deputowany z jej własnej Partii Konserwatystów, Nigel Evans. Kluczowym dla rządu będzie zyskanie poparcia 10 posłów z Irlandii Północnej, którzy uważają, że umowa w obecnym kształcie potencjalnie prowadzi do osłabienia struktur Zjednoczonego Królestwa. To zarzut niebagatelny. Ich stanowisko będzie bowiem papierkiem lakmusowym dla innych niezdecydowanych po obu stronach Izby, dla których królestwo ZJEDNOCZONE jest najwyższą wartością.

Powrót z pękniętą tarczą

Brytyjska premier Theresa May wróciła do Londynu z Brukseli, a wraz z nią gwarancja odroczenia brexitu. Powrócił też lider parlamentarnej opozycji Jeremy Corbyn, który prowadził z przedstawicielami Unii Europejskiej niezależne rozmowy. Spotkał się między innymi z Michelem Barnierem i siedmioma przywódcami europejskimi. Po powrocie zdradził, że jego zdaniem Partia Pracy posiada wiarygodną alternatywę do nieratyfikowanej umowy, jaką zawarła z Brukselą premier Theresa May, i jeśli taka będzie wola posłów w Izbie Gmin, zostanie ona poddana pod głosowanie, prawdopodobnie w przyszłą środę. Zakłada ona pozostanie Wielkiej Brytanii w unii celnej i wspólnym rynku. Zamiast zastanawiać się nad dwukrotnie już odrzuconym projektem, zaproponujemy taki, który będzie miał szanse powodzenia - powiedział lider Labourzystów. Partia Pracy oficjalnie popiera też ideę zorganizowania drugiego referendum, jeśli inne próby sfinalizowania brexitu zawiodą.