Jest propozycja podziału sił w Parlamencie Europejskim po Brexicie. Najbardziej na odejściu 73 eurodeputowanych z Wielkiej Brytanii ma skorzystać Francja i Hiszpania. Liczba polskich eurodeputowanych ma się nie zmienić. Chodzi o liczbę eurodeputowanych w nowej kadencji w latach 2019-2024. To propozycja polskiej eurodeputowanej Danuty Huebner z PO i portugalskiego socjalisty Pedro Silva Pereiry, którzy przygotowali raport w tej sprawie. Z dokumentem zapoznała się korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Pierwsza dyskusja w PE nad tym raportem już w poniedziałek.

Według tej propozycji po odejściu 73 brytyjskich europosłów tylko 22 należące do nich miejsca zostaną przydzielone innym państwom. Liczba wszystkich eurodeputowanych zmniejszy się więc z obecnych 751 do 700 (699 plus przewodniczący). Niewykorzystane miejsca można będzie - jak wynika z raportu - zachować np. na kolejne rozszerzenie Unii Europejskiej.

Najbardziej na tym podziale 22 miejsc skorzystają duże i małe kraje, chociaż nie te najmniejsze. Zasada tzw. "degresywnej proporcjonalności" będzie taka, że nie można nikomu odebrać przyznanych już miejsc a do podziału będzie tylko "minimalna liczba miejsc brytyjskich".

Liczba eurodeputowanych nie może wynosić więcej niż 96 (dlatego nie zwiększy się liczba Niemców w PE). Liczba polskich eurodeputowanych pozostanie taka sama. Wzrośnie jednak siła Francji i Hiszpanii, które otrzymają dodatkowych 4 eurodeputowanych, Włochy - 3, Irlandia, Holandia i Słowenia dostaną dodatkowe 2 miejsca a 7 kolejnych państw dostanie po jednym.

Podział miejsce PE to sprawa delikatna z politycznego punktu widzenia, ponieważ ma bezpośredni wpływ na reprezentację obywateli w jedynej bezpośrednio wybieranej instytucji europejskiej - czytamy w dokumencie. W tym kontekście sprawa najwyższej wagi jest zapewnienie, by skład Parlamentu Europejskiego opierał się na uczciwych, przejrzystych, obiektywnych, trwałych i sprawiedliwych zasadach - napisano.

Po głosowaniu nad raportem na sesji plenarnej (pod koniec roku lub na początku przyszłego) dokument trafi do szefów państw i rządów. Ostatnie słowo będzie więc miała w tej sprawie jednak Rada Europejska, która może zmienić propozycje PE. 


(mpw)