Śledczy z Oświęcimia w Małopolsce, badający sprawę gróźb przesłanych mailem pod adresem wiceprezes PiS Beaty Szydło, chcą żeby właściciele serwisu internetowego w Niemczech pomogli w ustaleniu nadawcy.

List z groźbami nadany był z niemieckiego serwisu, choć nie wiadomo, czy sprawca wysłał go z Polski, czy też zza granicy. Czekamy teraz na odpowiedź z Niemiec - powiedział prokurator Mariusz Słomka. Nadawcy grozi do 3 lat więzienia.

E-mail z groźbami został wysłany w 19 października. Tego samego dnia w łódzkim biurze PiS 62-letni Ryszard C. zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego. Mężczyzna ranił też ciężko Pawła Kowalskiego, asystenta posła Jarosława Jagiełły. E-mail, który zawierał groźby zabójstwa zaniepokoił zatrudnioną w biurze w Jawiszowicach koło Oświęcimia asystentkę Beaty Szydło. Posłanka PiS wyjaśniła, że w liście, oprócz obelg, znajdowały się zdania: "zaczęli was zabijać, mam nadzieję, że was wszystkich wybiją" oraz "ty się przestań pokazywać w mediach, bo możesz przez przypadek też trafić na celownik".

Małopolscy prokuratorzy w podobnej sprawie postawili już zarzut publicznego nawoływania do zniszczenia mienia. Usłyszał go 30-letni Michał K. z Krzeszowic. Mężczyzna przyznał się do zarzutu, wyjaśnił, że był to "głupi żart" i przeprosił. Nawoływał na forach internetowych do spalenia biur wyborczych i poselskich PiS.