Andrzej Bargiel, nasz narciarz ekstremalny, który w tym sezonie, bijąc aż trzy rekordy, zamierza zdobyć pięć 7-tysięczników byłego Związku Radzieckiego, jest już w drodze pod pierwszy z wierzchołków – Pik Lenina (7105 m n.p.m.). Z Andrzejem połączyliśmy się przez telefon satelitarny. Jak mówi, na tym etapie wyprawy kluczowa jest aklimatyzacja. "Ten pierwszy szczyt jest taką bardzo mocną aklimatyzacją, która będzie się później utrzymywała i na bazie tej aklimatyzacji będę zdobywał kolejne szczyty. Jestem przygotowany na to, że po prostu przyjeżdżam do bazy, odpoczywam jeden dzień i atakuję" - mówi zakopiańczyk w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.

Bartosz Styrna: Gdzie jesteście w tej chwili i jak przebiegają pierwsze dni wyprawy?

Andrzej Bargiel: Aklimatyzowaliśmy się przez kilka dni w górach niedaleko Biszkeku - mniej więcej na wysokości 3500 metrów. Udało mi się wbiegać też na wysokość ok. 4500 metrów. Teraz jesteśmy w drodze pod Pik Lenina, jutro około południa będziemy w bazie.

Jak dokładnie będzie wyglądała ta podróż do bazy? Rozumiem, że jedziecie do Osz i stamtąd ruszacie w góry?


Tak, stamtąd wjeżdżamy samochodami do tej właściwej bazy na wysokości 3600 metrów, a później przy pomocy tragarzy musimy się przemieścić ze sprzętem do ABC (baza wysunięta - przyp. red.) na wysokości 4400 metrów. Tam około tygodnia będziemy się aklimatyzować i później będzie atak szczytowy.

Macie już jakieś prognozy pogody?


Na razie pada deszcz. Na razie musimy dojechać, rozłożyć się i przygotować sobie wszystko do działania. Jeszcze nie sprawdzaliśmy długoterminowej prognozy. Zobaczymy, jak to będzie się układało w następnych dniach.

Mówiłeś przed wyprawą, że ekipa filmowa, która ci towarzyszy, będzie musiała się dobrze zaaklimatyzować, bo niektórzy nie byli nigdy na takich wysokościach. Jak sobie radzili w okolicach Biszkeku z wysokością ponad 3000 metrów?


Wszystko świetnie wyglądało. To był taki test, żeby zobaczyć, jak dają sobie radę. Wszystko działa, więc z optymistycznym podejściem zmierzamy właśnie w kierunku bazy. Wszyscy sobie dobrze radzą.

Mówisz o tygodniowej aklimatyzacji pod Pikiem Lenina, rozumiem, że późniejsze szczyty zamierzasz już zdobywać szybciej?

Tak, zdecydowanie tak. Ten pierwszy szczyt jest taką bardzo mocną aklimatyzacją, która będzie się później utrzymywała i na bazie tej aklimatyzacji będę zdobywał kolejne szczyty. Ważnym elementem będzie też logistyka i pogoda. Jestem przygotowany na to, że po prostu przyjeżdżam do bazy, odpoczywam jeden dzień i atakuję szczyt.

Zamierzasz pobić 42-dniowy rekord Denisa Urubko zdobywania Śnieżnej Pantery. Ten czas dla ciebie zaczyna biec od momentu stanięcia na szczycie Piku Lenina?

Tak jest. Dlatego na razie jeszcze nam się nie spieszy. Próbujemy robić to wszystko rozsądnie.

Na koniec powiedz jeszcze, jak oglądało się w Biszkeku mecz Polska-Portugalia?

Emocje były niesamowite. Na początku ta bramka... Udało nam się zorganizować świetną przestrzeń, mieliśmy duży projektor. Dużo emocji. Szkoda. Walczyliśmy naprawdę bardzo dobrze. Widać było, że każdy z piłkarzy oddał serce. Taki jest sport, że czasem się wygrywa, czasem przegrywa. Przegraliśmy w dobrym stylu.

Dziękuję za rozmowę i życzymy powodzenia!

Andrzejowi Bargielowi towarzyszy ekipa Canal+ Discovery. Jesienią na antenie kanału będzie można zobaczyć 8-odcinkowy film z ekspedycji. A relacje z tej niezwykłej podróży na bieżąco możecie śledzić w RMF FM i na RMF24.pl.