​Jarosław Gowin - minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, a dziś wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego - zostanie przesłuchany w czwartek przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Gowin kierował resortem sprawiedliwości, gdy wybuchła afera związana z tą spółką.

​Jarosław Gowin - minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, a dziś wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego - zostanie przesłuchany w czwartek przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Gowin kierował resortem sprawiedliwości, gdy wybuchła afera związana z tą spółką.
Jarosław Gowin /Maciej Kulczyński /PAP

W zeszłym tygodniu Gowin mówił w mediach, że nie będzie bronił ówczesnego premiera Donalda Tuska przed komisją śledczą, bo - jego zdaniem - państwo funkcjonowało źle. "Nie mam żadnych sensacyjnych informacji, które by zmieniły społeczny obraz afery" - dodawał równocześnie.

Będę mówił przede wszystkim o tym, jak funkcjonowały sądy, nie przy okazji samej afery Amber Gold, ale przy wcześniejszych przestępstwach Marcina P. (prezesa spółki Amber Gold -PAP), bo przypomnę, że on był wielokrotnie karany, ale za każdym razem to była kara więzienia w zawieszeniu, popełniał następne przestępstwa i wbrew przepisom tych kar więzienia nie odwieszano - wskazywał.

Amber Gold - firma powstała na początku 2009 roku - miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 roku ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukano w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

Na temat sprawy Amber Gold Gowin, który pełnił funkcję ministra sprawiedliwości od listopada 2011 r. do maja 2013 r., zabrał głos m.in. 30 sierpnia 2012 r., gdy premier Tusk i przedstawiciele ówczesnego rządu przedstawiali posłom informację na temat tej sprawy.

Historia przestępczych działań Marcina P. dobiega końca. Wkrótce sprawiedliwie poniesie on za nie konsekwencje. Wymiar sprawiedliwości winien jest zaś Polakom uczciwą odpowiedź na pytania, dlaczego te działania trwały tak długo, jakie przepisy zawiodły, które instytucje działały zbyt opieszale, jacy ludzie zaniedbali swoje obowiązki, a może nawet, świadomie lub nie, pomogli notorycznemu przestępcy - rozpoczął wówczas swoje wystąpienie Gowin.

Informował wtedy, że zwrócił się do prezesów gdańskich sądów - apelacyjnego i okręgowego - o wyjaśnienie zaniedbań w sprawach związanych z prezesem Amber Gold i wskazanie winnych uchybień.

Oceniał, że działania kuratorów, którzy mieli nadzorować Marcina P. po wcześniejszych skazaniach, były przewlekłe i opieszałe. W październiku 2012 roku MS podawało, że łącznie zwrócono się o wszczęcie czynności dyscyplinarnych w stosunku do pięciu sędziów sądów rejonowych. Skierowano też wnioski o wszczęcie dyscyplinarek w stosunku do czterech kuratorów.

Ponadto - w początkach września - minister zlecił kontrolę działalności nadzorczej prowadzonej przez prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku w sprawach dotyczących Amber Gold. Kontrolę przeprowadzili wizytatorzy z Poznania.

Wśród zaleceń tej kontroli znalazło się m.in. regularne zlecanie kuratorom sądowym przeprowadzania co pół roku wywiadów środowiskowych w stosunku do skazanych, wobec których orzeczono kary z warunkowym zawieszeniem. Ponadto zalecono na przykład niezwłoczne inicjowanie postępowań egzekucyjnych po upływie okresu do uiszczenia należności sądowych.

Gowin podjął także w końcu września 2012 roku decyzję - po uprzedniej zgodzie Krajowej Rady Sądownictwa (KRS) - o odwołaniu ze stanowiska ówczesnego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego. Miało to związek z ujawnioną w mediach rozmową, którą Milewski przeprowadził z rzekomym pracownikiem kancelarii premiera. Milewski miał w rozmowie m.in. wyrazić gotowość ustalenia dogodnego dla ówczesnego premiera terminu posiedzenia aresztowego ws. Marcina P.

Milewski złożył zeznania przed komisją śledczą w środę. Wcześniej nie zdarzały się takie sytuacje, ale jeszcze raz powtarzam, była to nietuzinkowa sprawa, była atmosfera bardzo (...) gęsta. Przyjeżdżał pan minister Gowin, żądał akt, robił narady. Sami państwo wiecie, byliście też w Sejmie, co się działo wtedy, wybuchła taka afera nagle, że wszyscy byli tym tak zaskoczeni - mówił Milewski.

Kwestia zwrócenia się Gowina do gdańskiego sądu o przekazanie akt sprawy dotyczącej szefa Amber Gold była odrębnym wątkiem wynikłym wówczas na kanwie kontroli działań gdańskich sądów. Zdaniem części prawników minister i prezes gdańskiego sądu apelacyjnego, który udostępnił mu te akta, złamali wówczas obowiązującą ustawę o ustroju sądów powszechnych. Do kwestii odnosiła się wtedy KRS. W trybie zewnętrznego nadzoru administracyjnego ustawa nie zawiera upoważnienia dla ministra do żądania przesyłania mu akt sądowych - oceniała Rada.

Sam minister podkreślał, że ma prawo wglądu w akta. Gowin odpowiadając na pytania dotyczące zarzutów medialnych o złamanie przez niego przepisów ustawy o ustroju sądów powszechnych, powiedział 20 września 2012 roku: Mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają prawo żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych. Ja wiem, że ta sitwa jest dzisiaj przerażona tym, co robię i chcę, żeby stąd poszedł jasny przekaz do tej sitwy: nie zastraszycie mnie.

Dzień później minister przeprosił za swoją wypowiedź, że "ma w nosie literę przepisów". "Wiem, że te słowa wyrwane z kontekstu mogą wywoływać obiekcje i chcę za to serdecznie przeprosić tych wszystkich, którzy uważają, że takie słowa nie powinny z moich ust paść. Ale równocześnie bardzo kategorycznie pragnę stwierdzić, że podtrzymuję sens tych słów - tam, gdzie przepisy są niejednoznaczne, minister sprawiedliwości i wszyscy ludzie wymiaru sprawiedliwości mają obowiązek kierowania się duchem prawa i obowiązek kierowania się interesem społecznym" - podkreślał.

W październiku 2012 roku warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa na wniosek SLD o możliwym przekroczeniu uprawnień przez Gowina i prezesów gdańskich sądów ws. zwrócenia się do gdańskiego sądu o przekazanie akt spraw dot. Marcina P. Wyżej wymienieni funkcjonariusze publiczni naruszyli przepisy proceduralne, ale ich zachowanie nie naruszyło dóbr prawnie chronionych; jednocześnie działali na korzyść interesu publicznego - oceniła wtedy prokuratura.

Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 roku. Jesienią 2012 roku śledztwo przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która w czerwcu 2015 roku sporządziła akt oskarżenia ws. Amber Gold.

Według łódzkich śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Proces Marcina P. i jego żony trwa od 21 marca przed gdańskim sądem okręgowym.

(az)