"Sprawa prowokacji wobec sędziego zajmującego się sprawą aresztu dla szefa Amber Gold jest szokująca. Jestem wstrząśnięty tą rozmową. To podważa wiarygodność sądu" - tak wydarzenia wokół szefa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego komentuje Marek Biernacki, członek sejmowej speckomisji. Jak podkreśla, rozumie ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, który chce odwołania sędziego ze stanowiska.

Roman Osica: Zna pan Ryszarda Milewskiego?

Marek Biernacki: Studiowałem kiedyś z panem Ryszardem Milewskim.

No i co pan czuje, słuchając tej rozmowy z dziennikarzem "Gazety Polskiej Codziennie"?

Byłem wstrząśnięty.

Czyli źle pan ocenia zachowanie Ryszarda Milewskiego.

Jestem wstrząśnięty. To, że prowokacja dziennikarska była skuteczna, to może świadczyć o naiwności danej osoby. Ale byłem wstrząśnięty treścią tej rozmowy.

Rozumie pan ministra Gowina, który natychmiast zdecydował się usunąć tego sędziego z jego stanowiska?

Tak, rozumiem. I uważam też, że sam Ryszard Milewski powinien zrezygnować od razu ze stanowiska.

Był pan szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zna się pan na prawie. Czy to, co mówił sędzia Milewski, można uznać za złamanie prawa?

Sprawa jest szokująca, bo jeśli ktoś mówi o ustawianiu sędziów podczas postępowania, to na pewno wymaga to rozpatrzenia przez prokuraturę. Podważa to wiarygodność sądu - że można ustawić sąd. Dla mnie to jest szokująca informacja.

Wiem, że ABW i prokuratura badają też to, że ktoś podawał się za kancelarię premiera - to jest drugi wątek sprawy.

No właśnie: gdzie są granice prowokacji dziennikarskiej? Jeśli oczywiście się okaże, że to był mail wysłany przez dziennikarzy.

Każda prowokacja, nie tylko dziennikarska, jest bardzo trudną sprawą. To już jest na odpowiedzialność dziennikarzy. Jest uzasadniona, można określoną prowokację dziennikarską rozgrzeszyć, jeżeli ona służy interesowi społecznemu, a ta prowokacja służyła interesowi społecznemu.

Jak się panu wydaje, czy w kontekście tego, co się dzieje w gdańskim wymiarze sprawiedliwości, w gdańskich sądach, w gdańskiej prokuraturze, czy sprawa Amber Gold powinna być przeniesiona gdzie indziej?

Wydaje mi się, że dla czystości sprawy, z powodu tych oskarżeń, podejrzeń, jakie się pojawiają, to sprawa powinna być przeniesiona do innej prokuratury. Oczywiście prokuratorów gdańskich, z którymi współpracowałem w kilku sprawach, bardzo sobie cenię. Dla dobra tej sprawy i dla pewnego obiektywizmu oraz też po to, żeby opinia publiczna była przekonana, że w tej sprawie nic nie będzie zamiatane - to warto tę sprawę przenieść do innej prokuratury.

Dzisiaj rozmawialiście panowie na temat notatki, która została wysłana przez ABW do premiera oraz także do innych instytucji. Jest negatywna decyzja o jej odtajnieniu. Uważa pan, że jest to decyzja słuszna?

Tak, uważam, że jest to decyzja słuszna. Dokumentów, które są oklauzulowane, nie powinno się odtajniać. Dwa: są tam jednak informacje, które powszechnie nie są znane. Trzy: ujawnienie tej notatki świadczyłoby o pewnej metodyce ABW. Uważam, że dobrze jest, żeby ta metodyka nie była do końca znana. Z doświadczenia z komisji do spraw uprowadzenia i porwania Olewnika wiem, że najbardziej zainteresowani naszymi posiedzeniami byli przestępcy parający się porwaniami.

Ale ta notatka pokazałaby, czy premier - mówiąc, że ma informacje w sprawie Amber Gold jedynie z prasy - mówił prawdę, czy kłamał. Nie warto choćby z tego powodu odtajnić notatki?

Ja uważam, że odtajnienie notatki takiej osoby publicznej byłoby w interesie ABW. Będę mówił jednoznacznie i twardo, że zasada powinna być dotrzymywana. Wszystkie dokumenty, które są klauzulowane, nie powinny być odtajniane ad hoc. Nawet w takich sytuacjach.