Były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk w poniedziałek po godzinie 12 stawił się przed komisją ds. wyborów korespondencyjnych. "Premier nikogo nie zobowiązywał do wydania 60 mln zł czy innej kwoty. (...) Nie wskazywał, kto, ile, na co pieniędzy ma wydać, bo nie miał do tego podstawy. Zlecił ministrom nadzorującym: ministra aktywów państwowych w przypadku Poczty Polskiej i ministra spraw wewnętrznych i administracji w przypadku PWPW do zawarcia umów" - tłumaczył polityk Prawa i Sprawiedliwości. Przesłuchanie zostało przerwane. Zostanie wznowione e wtorek 13 lutego o godz. 13.

Dworczyk nie skorzystał z prawa do swobodnej wypowiedzi

Na wstępie przesłuchania Michał Dworczyk był pytany, czy chce skorzystać z prawa do swobodnej wypowiedzi. Przeszła mi taka myśl, ale wiem, że dla niektórych z państwa może stanowić to problem, w związku z tym proponuję, żebyśmy od razu przeszli do przesłuchania - oświadczył.

Przewodniczący komisji śledczej Dariusz Joński (KO) nawiązując do wcześniejszych zeznań byłego wicepremiera Jarosława Gowina, pytał, czy mail ówczesnego wiceszefa resortu aktywów państwowych Artura Sobonia był prawdziwy. Chodziło o maila, w którym negatywnie odnosił się on do wyborów korespondencyjnych i sugerował, że druga tura wyborów nie może się odbyć w ciągu 14 dni ze względów technicznych.

Dworczyk przypomniał, że na jego skrzynkę mailową dokonano ataku hakerskiego i że mail, cytowany przez Gowina zapewne pochodził z rosyjskiego portalu Poufna rozmowa. Jeżeli chodzi o pańskie pytanie, to muszę odpowiedzieć, że niestety nie wiem, czy ten mail jest prawdziwy, czy nie jest prawdziwy. Ja sobie nie przypominam tego maila - zaznaczył.

Czy on jest prawdziwy? Odpowiadam: nie wiem. Czy został wysłany do mnie? Odpowiadam: nie przypominam sobie - doprecyzował Dworczyk.

Dworczyk o używaniu prywatnej skrzynki do celów służbowych: To było dopuszczalne

Joński pytał też byłego szefa KPRM, czy wykorzystywał prywatną skrzynkę mailową do celów służbowych w czasie wyborów korespondencyjnych. Mogły się zdarzyć takie sytuacje, że w związku z pandemią i pracą zdalną korzystaliśmy, pracując w KPRM, również z wykorzystaniem skrzynek prywatnych. Jest to w ramach obowiązującego prawa dopuszczalne - zaznaczył Dworczyk.

Było to zgodne z prawem, żeby, zwłaszcza w sytuacji pandemii używać prywatnej skrzynki do korespondencji. Wtedy - jak państwo pamiętacie - bardzo dużo osób było na pracy zdalnej, wtedy się dopiero uczyliśmy funkcjonować w sytuacji pandemii. I to było dopuszczalne. Zresztą byłbym zobowiązany, gdyby pan przewodniczący wskazał przepis, który tego zabrania, bo może się mylę - dodał polityk PiS.

Dworczyk został też zapytany, czy to on rekomendował ówczesnemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu podpisanie decyzji polegającej na zleceniu Poczcie Polskiej przeprowadzenie wyborów i druku kart Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Tak, przedłożyłem Prezesowi Rady Ministrów dwie decyzje administracyjne, o których pan mówi, do podpisania - przyznał Dworczyk.

Joński zwrócił uwagę, że przed podjęciem decyzji przez premiera, Dworczyk otrzymał na maila dwie opinie - Prokuratorii Generalnej i dyrektor departamentu prawnego w KPRM Magdaleny Przybysz. Szef komisji powiedział, że Przybysz wskazuje w opinii, co może grozić premierowi jeśli podpisze tę decyzję. Czy pan pokazał premierowi te dwie opinie przed podpisaniem tej decyzji - pytał Joński.

Te opinie jak pan nazywa, a były to tak naprawdę stanowiska (...) dotyczyły projektu decyzji administracyjnej. Kłopot polega tylko na tym - z pańskiego punktu widzenia, jak sądzę - że te stanowiska dotyczyły nie tej decyzji, którą podpisał pan premier Mateusz Morawiecki, tylko projektu nadesłanego z Ministerstwa Aktywów Państwowych. Więc może to wyjaśnijmy - odpowiedział Dworczyk.

Premier nie podpisywał decyzji, których dotyczyły te stanowiska omawiane przed chwilą przez pana. Czy to jest wyraźnie i zrozumiale przedstawione przeze mnie? - mówił polityk PiS.

"Opinie były zamawiane ustnie"

Joński pytał też świadka, jaki jest sens zamawiania opinii prawnych po podjęciu decyzji przez premiera. Dworczyk wskazał, że opinie były zlecane i otrzymywane ustnie.

Ze względu na presję czasu, w jakiej wtedy się znajdowaliśmy, te opinie były zamawiane ustnie i ustnie zostały przekazane - powiedział. Natomiast - jak dodał - post factum wpłynęła forma pisemna. Można to zweryfikować przesłuchując dyrektor generalną - wskazał Dworczyk.

Dworczyk był też pytany m.in. o podstawę prawną wydanych przez ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego decyzji z 16 kwietnia 2020 r., polecających Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych podjęcie działań zmierzających do przygotowania przeprowadzenia wyborów w formie korespondencyjnej.

Jak podkreślił Dworczyk, przygotowując te decyzje, działano na podstawie tzw. ustawy covidowej, która - jak stwierdził - dopuszczała podjęcie decyzji zapobiegających rozprzestrzenianiu się Covid-19. Chodzi o ustawę o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów na prezydenta zarządzonych w 2020 r., zgodnie z którą za organizację wyborów w formie korespondencyjnej miał odpowiadać minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Weszła ona w życie dopiero 9 maja, gdy było już jasne, że wybory 10 maja się nie odbędą.

"Premier nikogo nie zobowiązywał do wydania 60 mln zł czy innej kwoty"

Dworczyk wyjaśnił, że decyzje wydane przez Morawieckiego mówiły wyłącznie o podjęciu działań, które miały przygotować wybory, a nie je przeprowadzić. Dodał, że na tym m.in. polegała różnica między ostatecznie podpisanymi decyzjami przez Morawieckiego, a propozycją decyzji przygotowaną i przesłaną przez resort aktywów państwowych.

Jak przekonywał Dworczyk, decyzje zlecające przygotowania do wejścia w życie ustaw są czymś normalnym w procesie legislacyjnym.

To jest bardzo częste, jeśli chodzi o proces legislacyjny, że dany resort, którego dotyczy jakaś zmiana legislacyjna, przygotowuje się do wejścia w życie ustawy, np. przygotowując rozporządzenia czy inne akty prawne, które powinny zostać wydane zgodnie z ustawą. Jeśli ustawa nie wejdzie w życie, to akty prawne niższego rzędu po prostu nie są popodpisywane i nie wchodzą w życie, ale same działania przygotowujące na wejście ustawy w życie są czymś naturalnym - ocenił były szef KPRM.

Zapytany przez wiceprzewodniczącego komisji Jacka Karnowskiego (KO), czy na podstawie decyzji zlecających przygotowanie do przeprowadzenia wyborów wydano kilkadziesiąt mln złotych z publicznych pieniędzy, Dworczyk odparł, że "decyzja nie wskazywała, ile i kto powinien wydać pieniędzy". Decyzja zobowiązywała ministrów właściwych nadzorujących Pocztę Polską i PWPW do zawarcia umów, w ramach których byłoby określone kto, jakie zadania powinien zrealizować i jakie powinny być rozliczenia z tym związane - dodał.

Premier nikogo nie zobowiązywał do wydania 60 mln zł czy innej kwoty. (...) Nie wskazywał, kto, ile, na co pieniędzy ma wydać, bo nie miał do tego podstawy. Zlecił ministrom nadzorującym: ministra aktywów państwowych w przypadku Poczty Polskiej i ministra spraw wewnętrznych i administracji w przypadku PWPW do zawarcia umów - doprecyzował Dworczyk. 

Joński chce ekspertyz ws. zasiadania Jabłońskiego w komisji

Po przerwie w przesłuchaniu przewodniczący komisji poseł Dariusz Joński (KO) przeczytał treść maila z 13 maja 2020 r. W mailu tym padło nazwisko Pawła Jabłońskiego, który zasiada w komisji śledczej. W mailu tym były szef KPRM miał napisać, że przeprowadził konsultacje z Pawłem Jabłońskim w sprawie decyzji premiera dotyczącej przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych.

Joński zapytał Dworczyka, czy konsultował z Jabłońskim uchylenie tej decyzji. Przyznam się, że nawet nie pamiętałem, że tutaj była taka wymiana korespondencji w sprawie tego, co zrobić z decyzją w sytuacji, w której wybory się nie odbyły - odparł Dworczyk.

Joński zwrócił się też do Jabłońskiego z takim samym pytaniem. Nie pamiętam nic takiego w tej chwili. Nie wykluczam, że mogłem być pytany o różnego rodzaju sprawy przez pana ministra Dworczyka czy pana premiera Morawieckiego - powiedział Jabłoński.

Joński przypomniał, że ustawa o komisji śledczej mówi, że nie powinny w tej komisji zasiadać osoby, które w jakikolwiek sposób brały udział w temacie przedmiotu komisji. Będę zmuszony po tym, co usłyszałem, wystąpić do doradców o przekazanie opinii, czy pan może zasiadać w tej komisji - oświadczył, zwracając się do posła Jabłońskiego. 

Jabłoński powiedział, że dokument przedstawiony przez Jońskiego dotyczy wydarzeń po 10 maja i dotyczy opinii o tym, jak wybory powinny przebiegać. Zareagował też na prośbę przewodniczącego Jońskiego o wstrzymanie się od zadawania pytań Dworczykowi. Apel pana traktuję, jako próbę pozbycia się mnie z tej komisji. Zamierzam zadawać pytania - oświadczył poseł PiS-u.

Bartosz Romowicz (Polska 2050-TD) złożył wniosek o zobowiązanie wszystkich doradców komisji do sporządzenia w ciągu 7 dni, opinii na temat wyłączenia Pawła Jabłońskiego z prac komisji. Wniosek ten został przez komisję przyjęty.

Joński zaproponował, by przerwać posiedzenie komisji do momentu uzyskania opinii doradców.

Proponuję dać sobie kilka dni, aby to przeanalizować, kolejne posiedzenie mamy 14 lutego w środę, proponuję aby wznowić przesłuchanie świadka po przerwie, dzień wcześniej, czyli 13 lutego. Poproszę jednocześnie, aby te opinie spłynęły do nas, żebyśmy rozpoczęli od podjęcia decyzji; będzie opinia, będzie decyzja - podsumował przewodniczący komisji.

"Dziękuję członkom Komisji za dzisiejsze przesłuchanie. Doskonale widzieliśmy, komu zależy na ustaleniu faktów, a kto zadawał pytania na podstawie z góry ustalonej tezy - nie potrafiąc przyjąć do wiadomości najprostszych, konkretnych odpowiedzi" - napisał w mediach społecznościowych po przesłuchaniu Michał Dworczyk.