Mimo informacji antytalibańskich sił, że zajęły ostatni punkt oporu bojowników al-Qaedy - twierdzę Tora Bora, Amerykanie wznowili wczoraj bombardowanie wzgórz. Wcześniej amerykański sekretarz obrony, Donald Rumsfeld stwierdził, iż ma wątpliwości, czy walki wokół Tora Bora rzeczywiście się już zakończyły.

Rumsfeld podkreślał, że nie doszło tam do żadnej potężnej bitwy. Amerykański minister przybył wczoraj do bazy w Bagram, stając się pierwszym wysokiej rangi przedstawicielem amerykańskiej administracji, który odwiedza Afganistan po obaleniu Talibów. Rumsfeld mówił też o przyszłych międzynarodowych siłach pokojowych w Afganistanie. Jego zdaniem powinny one liczyć od 3 do 5 tysięcy żołnierzy. Do Kabulu natomiast przyjechał wczoraj brytyjski generał John McColl, który ma się zająć przygotowaniami do misji pokojowej. "Przyjechałem by omówić rozmiary, skład i zadania przyszłych sił. Będziemy także omawiać praktyczne strony tej misji takie jak czas trwania, czy logistykę. To niezmiernie trudne zadanie" - mówił generał McColl.

Jednocześnie amerykański sekretarz stanu Collin Powell przyznał, że choć wszystko wskazuje na to, że siatka al-Qaedy w Afganistanie została pokonana, Stany Zjednoczone nie mają pojęcia gdzie może ukrywać się Osama bin Laden. Dodał, że nie ma powodów by sądzić, że został zabity lub wzięty do niewoli. Tymczasem prawie dwie trzecie Amerykanów uważa, że kampanii w Afganistanie nie będzie można uznać za zwycięską, dopóki przywódca al-Qaedy, Osama bin Laden nie zostanie schwytany lub zabity - wynika z najnowszych sondaży. Jednak tylko 7 procent jest zdania, że unieszkodliwienie w ten sposób bin Ladena usunie groźbę ataków terrorystycznych w przyszłości.

Foto: RMF

00:00