Po wybuchu skandalu korupcyjnego w Parlamencie Europejskim brukselski portal Politico opublikował artykuł o kontrowersyjnych praktykach europosłów i braku transparentności w PE. Dziennikarze zwrócili uwagę m.in. na to, że eurodeputowany PO Radosław Sikorski zarabiał 40 tys. euro miesięcznie "za nieokreślone ‘konsultacje’".

"To skandal, którego nadejście było jasne dla wszystkich. Oskarżenia o korupcję i pranie brudnych pieniędzy spowodowały, że wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego trafiła do więzienia (...) Szczegóły może nie zostały przewidziane, ale aktywiści zajmujący się transparentnością od lat ostrzegali przed zbyt łagodnymi przepisami i zbyt pobłażliwym ich egzekwowaniem" - czytamy w Politico.

"Jeśli ‘Parlament Europejski został zaatakowany’, jak to ujęła w ubiegły poniedziałek przewodnicząca Roberta Metsola, to jest to przynajmniej częściowo wynik zaciekłego oporu wobec wszelkich prób zmian. Raz po raz posłowie do PE odrzucali propozycje rzucenia światła na ich pracę i lekceważyli brak egzekwowania już obowiązujących zasad. Cały czas korzystali przy tym z przywilejów, które wywołałyby rumieniec nawet u przedstawiciela rodziny Borghese" - ocenił portal.

Przypomniał, że eurodeputowani zarabiają około 9,4 tys. euro brutto miesięcznie, ale mogą też dorabiać "na boku". Według danych Transparency International EU z 2021 r., około jedna czwarta posłów do PE tak właśnie robi.

Jeden z włoskich europosłów - Sandro Gozi - miał 20 dodatkowych "fuch", zarabiając co najmniej 360 tys. euro rocznie. "Jeden z eurodeputowanych, Radosław Sikorski, zadeklarował, że zarabiał 40 tys. euro miesięcznie za nieokreślone ‘konsultacje’" - zwraca uwagę portal.

To, jak podkreśla Transparency International EU, prosta droga do wszelkiego rodzaju konfliktów interesów. Na przykład, fińska socjalistka Miapetra Kumpula-Natri, "zajmuje płatne stanowiska w zarządach dwóch firm energetycznych w swoim kraju, będąc jednocześnie członkiem Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii PE".

Oprócz pensji posłowie do PE otrzymują miesięczny dodatek na podróże w wysokości 4,7 tys. euro oraz "dodatek na pokrycie kosztów ogólnych" w wysokości 4,8 tys. euro. Te pieniądze mają być przeznaczone na wynajem biura, łącza internetowe i organizację spotkań — ale czy tak jest, nikt nie wie - podkreśla Politico.

Europosłowie nie chcą kontroli

W październiku kierownictwo Parlamentu Europejskiego zagłosowało za zniesieniem wymogu, aby posłowie do PE przedstawiali rachunki za wydane pieniądze. "Nie chodzi o złagodzenie zasad, chodzi o poprawę przejrzystości i odpowiedzialności" - powiedział wówczas rzecznik izby.

Posłowie sprzeciwiali się również wezwaniom do zgłaszania wszystkich spotkań z zewnętrznymi lobbystami. Jest to wymagane tylko od szefów komisji i sprawozdawców.

"Nawet jeśli eurodeputowani są łapani na gorącym uczynku, prawdopodobnie nic dalej z tego nie wyniknie. Parlament ma kodeks postępowania, który szczegółowo określa, co posłowie do PE mogą, a czego nie mogą robić - ale komisja posłów odpowiedzialna za egzekwowanie przepisów często tego nie robi" - podkreśliło Politico.

Podczas ostatniej kadencji Parlamentu Europejskiego, od 2014 do 2019 r., 24 posłów naruszyło kodeks postępowania. Naruszenia obejmowały zarówno niezłożenie odpowiedniego zgłoszenia zagranicznej podróży, jak i sprzeniewierzenie funduszy Parlamentu, ale ostatecznie żadne z nich nie zostało formalnie ukarane.

PE zniechęca również do zgłaszania nieprawidłowości. W 2019 roku Parlament głosował za ogólnounijnymi standardami ochrony sygnalistów, ale odmówił wprowadzenia ich u siebie. "Jeśli asystent parlamentarny zgłosi niewłaściwe zachowanie, nie ma gwarancji, że zachowa pracę" - tłumaczy brukselski portal. "W 2016 roku były sprawy trzech sygnalistów. Wszyscy stracili pracę. Od tego czasu tylko jedna osoba zdobyła się na odwagę - w 2021 r. - by zgłosić nieprawidłowości" - dodaje.

"Dlatego belgijski premier Alexander De Croo miał rację, kiedy powiedział dziennikarzom, że jeśli chodzi o skandal w Katarze, to ‘belgijski wymiar sprawiedliwości robi to, czego na pierwszy rzut oka nie zrobił Parlament Europejski’" - podsumowuje Politico.