Pomiar zatrzymany. Nie można już śledzić odczytów jedynego w Polsce ogólnodostępnego miernika promieniowania radioaktywnego na stronach lubelskiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Naukowcy wyłączyli miernik, bo zaczął wskazywać niewłaściwe odczyty.

To nie wybuch elektrowni atomowej, ani inne skażenie, tylko urządzenie, które pracowało nieprzerwanie przez 8 lat i po prostu się wyeksploatowało. Zaczęło wskazywać fałszywy odczyt tła promieniowania - mówi prof. Mieczysław Budzyński, dyrektor Instytutu Fizyki UMCS. 

Naukowcy, żeby nie wprowadzać niepotrzebnej paniki, a były sytuacje, gdzie na stronę dziennie wchodziło nawet po kilkadziesiąt tysięcy osób, wyłączyli urządzenie. 

Potrzebna jest nowa głowica. Można ją kupić na zamówienie w Stanach Zjednoczonych. Koszt to 50 tysięcy złotych tak, żeby urządzenie mogło działać przez kolejne 10 lat. 

Władze uniwersytetu analizują, skąd można by wygospodarować pieniądze na ten cel. Nawet jeśli uda się je znaleźć, trzeba będzie poczekać kilka tygodni. Po pierwsze, aż urządzenie dotrze z USA do Lublina, po wtóre trzeba go będzie zainstalować i oprogramować. Dopiero po testach będzie wiadomo, czy działa bez zarzutu i można udostępnić odczyt on-line tak jak miało to miejsce przez ostatnie lata. 

Do czasu ewentualnego zakupienia nowego sprzętu będziemy próbowali usprawnić obecnie posiadane urządzenie, być może uda się je jeszcze na jakiś włączyć - mówi prof. Budzyński. Naukowcy jednak wychodzą z założenia, że jeśli miałoby pokazywać nieprawdziwe dane to lepiej, żeby nie pracowało wcale.


(j.)