Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podczas konferencji po spotkaniu z szefem MSZ Afganistanu wygłosił oświadczenie, które można pojąć tylko dzięki znajomości polskich realiów i charakterów.

Zwyczajem oświadczeń, składanych po spotkaniach na szczeblu szefów MSZ, jest daleko posunięta dyplomacja. Nie ma zwyczaju poruszania w takich sytuacjach spraw wewnętrznych żadnego z krajów, o ile nie ma to związku z drugim. Dziennikarze zżymają się, usiłując wywnioskować konkrety z kwiecistych i kunsztownych sformułowań, używanych przez wypowiadające się strony. Każde słowo może mieć znaczenie, zatem niewiele je ma.

Tym większe wrażenie wywarło oświadczenie, jakie po spotkaniu z szefem afgańskiej dyplomacji Zalaminem Rassoulem wygłosił Radosław Sikorski. Stojąc obok swojego gościa, z własnej inicjatywy, niepytany:

W polityce generalnie nie ufam ludziom, którzy są mocni tylko w gębie. Dzisiaj Antoni Macierewicz szczuje Polaków na Rosję i obydwa nasze kraje na siebie nawzajem. Ale wtedy, gdy mógł w Smoleńsku coś zrobić w tej sprawie, to czmychnął do Warszawy, w dniu 10 kwietnia.

Jako byłego podwładnego, uważam Antoniego Macierewicza za histeryka i partacza. Każdą sprawę, do jakiej się dotknął w ostatnich 20 latach, zepsuł.

Państwo macie do wyboru ocenę, osąd, co jest bardziej prawdopodobne. Czy wbrew opinii polskich, państwowych, najlepszych ekspertów, jakich mamy, wypadek smoleński przebiegał tak jak uważają polscy eksperci, czy jak wymyślił sobie Antonii Macierewicz. I co jest bardziej prawdopodobne: czy to, że w Smoleńsku był zamach, czy że Antoniemu Macierewiczowi znowu się pogorszyło.

Ja mam w tej sprawie wyrobione zdanie.

Afgański gość zniósł przekładane mu przez tłumacza oświadczenie swojego kolegi z prawdziwie dyplomatycznym zrozumieniem. Obserwując to, czułem, że mam do wyboru osąd, ocenę, co jest bardziej prawdopodobne. Czy wbrew zwyczajom byłem świadkiem oświadczenia niebywałego, tak, jak odebrała je część obecnych dziennikarzy, czy standardowego zachowania podejmującego gościa szefa dyplomacji, jak zapewne wymyślił sobie minister Sikorski.

I co jest bardziej prawdopodobne: czy to, że w Polsce trwa rzeczywiście na wszystkich frontach wojna o Smoleńsk, czy może któremuś z nas, Radosławowi Sikorskiemu bądź mnie, znowu się pogorszyło.

I też mam w tej sprawie wyrobione zdanie.