- Co w mężczyznach kobietom się podoba najbardziej?
- Że członka ma między nogami mężczyzna. Takiego dużego nieraz.
- Pan się podobał jakiejś kobiecie?
- Nie za bardzo się podobałem. Jakbym miał kobietę, której bym się podobał, to już dawno bym się ożenił.
- Stosunek z normalną kobietą pan miał?
- Z normalną kobietą nie miałem stosunku jeszcze.
- Z żywą kobietą nigdy. A z nieżywymi?
- Raz tylko.
- Jak miała na imię?
- Sylwia.

Mimo że Leszek Pękalski w pisanych w więzieniu pamiętnikach przyznał się do ponad 60 zbrodni (wcześniej - w trakcie śledztwa - mówił nawet o 90), został skazany tylko za jedną. Za zabójstwo 17-letniej Sylwii R. Miał ją zwabić do lasu, zaproponować seks i małżeństwo, a gdy ta się odmówiła - rzucić się na nią, dusić, aż w końcu zabić narzędziem do sadzenia drzewek, które ukryte było w pobliskich zaroślach, i zgwałcić. W rozmowie z Edwardem Miszczakiem w programie "Cela numer", Pękalski przyznał: Jak była żywa to mi się nie dała, dlatego martwą się zaspokajałem.  (...) Nie przeszkadzało mi, że nie żyje. Jeszcze ciepła była. "Wampir z Bytowa", "hurtownik zbrodni" w grudniu skończył odsiadywać wyrok 25 lat więzienia. Specjaliści badający go w Regionalnym Ośrodku Psychiatrii Sądowej w Gostyninie stwierdzili, że Pękalski po wyjściu zza krat trafi do zamkniętej placówki, gdzie przebywają osoby stwarzające zagrożenie dla innych. Czy byłby w stanie zaatakować raz jeszcze? Biorąc pod uwagę jego problemy z popędem seksualnym, może się okazać taką tykającą bombą zegarową biegającą znowu po ulicach - powiedziała w dokumencie "Seryjni mordercy" kryminalistyk Ewa Gruza.



O nazywanym przez media "wampirem z Bytowa" lub "hurtownikiem zbrodni" Leszku Pękalskim głośno zrobiło się w latach 90. XX wieku. Był czerwiec 1991 roku, kiedy do komendy w Bytowie zgłoszono odnalezienie zwłok 17-letniej Sylwii R. Ciało dziewczyny w lesie przy drodze odkryli jej rodzice. Poszukiwania rozpoczęli, bo byli zaniepokojeni tym, że ich córka długo nie wraca z praktyk w sklepie spożywczym. Prowadzone wówczas śledztwo nie przyniosło rezultatów. Po roku je umorzono,  a po kolejnym okazało się, że tydzień po zabójstwie doszło do brutalnego gwałtu na 40-letniej kobiecie. Bernadetta B. przeżyła i mimo że sprawca był zamaskowany, rozpoznała go po specyficznym chodzie i głosie, i była w stanie wskazać, że zaatakował ją młody chłopak z sąsiedniej wsi. Okazał się nim nie kto inny, jak Leszek Pękalski. Za napad i gwałt został skazany na 2 lata w zawieszeniu. Sąd uznał, że mężczyzna miał ograniczoną poczytalność.

Pękalski wolnością nie cieszył się zbyt długo, bo miesiąc po wyroku z listopada 1992 roku, został zatrzymany pod zarzutem morderstwa Sylwii R. Przyznał się twierdząc, że zabił z pożądania. Gdyby nie sekretarka z prokuratury rejonowej w Bytowie skojarzyła sobie gwałt na osobie Bernadetty B. oraz zabójstwo Sylwii R., to mogło by być tak, że nigdy nie doszło by do wykrycia, że zabójcą jest Leszek Pękalski - stwierdził w dokumencie "Wampir z Bytowa - historia niedokończona" prokurator Mieczysław Buksa.

Leszek Pękalski swoją ofiarę poznał w sklepie dzień przez zabójstwem. Dziewczyna zlitowała się nad nim, pozwoliła mu zrobić zakupy "na kreskę". Następnego dnia przyniosła mu jedzenie do lasu. Pękalski zaczął opowiadać jej o swoich problemach. Gdy zaproponował małżeństwo i seks, a ona odmówiła i chciała uciekać - uderzył ją na tyle mocno, że zabił, a potem zgwałcił. Jakby się zgodziła, nie było by zabójstwa - powiedział Pękalski w rozmowie z Edwardem Miszczakiem. Dodał: Mam poczucie, że źle zrobiłem. (...) Tym razem bym nie zabił, bo wiem, że dostałbym wyrok. Wydaje mi się, że nie można mnie nazwać potworem po tym, co zrobiłem. Jestem człowiekiem, jak wszyscy inni przestępcy.

Śledczy badający przeszłość Pękalskiego odkryli, że regularnie wyjeżdżał. Gdy zapytali go o to podczas śledztwa, z niczym się nie krył. Opowiadał o zabójstwach, które popełniał w różnych częściach Polski. I tak, na przykład, w Toruniu miał uderzyć, udusić i zgwałcić w centrum miasta kobietę, która nie dała mu się zaspokoić. Potem miał zabić dwie kolejne. Wśród jego ofiar prawdopodobnie są także: policjant ze Słupska, 11-latka, staruszka i 6-miesięczne dziecko. Do zabójstwa funkcjonariusza i niemowlaka, Pękalski nigdy się nie przyznał. Jednak uprowadzenie wózka z dzieckiem sprzed sklepu w Białymstoku widziała jedna z miejscowych lekarek. Potem nagą dziewczynkę odnaleziono zostawioną na mrozie.

Jaka jest dokładna liczba ofiar Leszka Pękalskiego? Tego do dziś nikt nie wie. Śledztwo w jego sprawie trwało trzy lata. Podczas niego sprawdzano nigdy niewyjaśnione morderstwa na tle seksualnym, których dokonano na terenie całego kraju. Pękalski pytany o nie, bez zahamowań potwierdzał, że to on zabił i opowiadał ze szczegółami, jak tego dokonał. Relacje te pokrywały się z wcześniejszymi ustaleniami policjantów, prokuratorów i biegłych. Najstarszą zbrodnią objętą śledztwem było zabójstwo Ewy P. w 1982 roku.

Pękalski do morderstw przyznał się także w napisanym w areszcie pamiętniku. Bardzo precyzyjnie opisał w nim ponad 60 zbrodni. Jednak wiele ich szczegółów nie układało się w logiczną całość. Z późniejszych ustaleń wynika także, że to współwięźniowie mieli doradzić Pękalskiemu mącenie w postępowaniu: przyznawanie się do zbrodni, a potem odwoływanie zeznań.

Czym się kierował współpracując tak chętnie ze śledczymi? Tego również nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że nie wszystkie zbrodnie, do których się przyznał, mógł popełnić. Zdarzało się, że potwierdzał zabójstwa dokonane tego samego dnia na dwóch krańcach Polski. Dojechanie z jednego punktu do drugiego w rzeczywistym czasie zbrodni, było po prostu niemożliwe. Pękalski bardzo często dopytywał także, czy w Polsce za zabójstwo na pewno nie można dostać wyroku kary śmierci.

W efekcie "wampir z Bytowa" przed sądem stanął w wieku 30 lat i usłyszał odczytywany przez pięć godzin akt oskarżenia, który zawierał opis siedemnastu morderstw i dwóch gwałtów. Podczas procesu wycofał się z większości zeznań mówiąc, że do ich składania był zmuszany przez policjantów. Funkcjonariusze mieli mu obiecywać lepsze traktowanie oraz paczki z żywnością i alkohol. Innym razem miał przyznać, że morderstw dokonał, ale odwołał zeznania, bo się po prostu bał. Po latach prokurator Buksa powiedział: To, że on opowiadał o tak wielu zdarzeniach, to miał w tym jakiś interes. Może chodziło mu o to, żeby pokazać, że jest wariatem.

Leszek Pękalski ostatecznie przyznał się jedynie do zabicia Sylwii R. W grudniu 1996 roku sąd w Słupsku skazał go na karę 25 lat pozbawienia wolności uznając akt oskarżenia za bardzo słaby. Kontrowersyjny wyrok był głośno komentowany w mediach. Nawet sędzia jednoznacznie nie potrafił go uzasadnić: raz mówiono, że Pękalski w swoich zeznaniach podawał za dużo szczegółów, raz, że były one zbyt ogólne. Innym razem sugerowano, że ktoś mógł mu podpowiadać, co ma mówić podczas przesłuchań. Pojawiła się też hipoteza, że policja chciała przy okazji śledztwa w sprawie Pękalskiego zamknąć niewyjaśnione sprawy. Rósł Leszek Pękalski w stanie, jaki psychologowie określali, ciągłej frustracji. Nikt nigdy nie zwracał na niego uwagi, nikt nigdy się z nim nie zaprzyjaźnił. Kiedy doszło do pierwszych przesłuchań i do decyzji, że przyzna się do tego zdarzenia, zauważył, że tym wzbudza zainteresowanie, że zaczyna być z tej osoby, która jest odrzucana, ignorowana przez wszystkich, osobą, która może zaistnieć - mówił podczas rozprawy sędzia prowadzący proces. Kryminalistyk Ewa Gruza również zauważyła w Pękalskim człowieka, który "łapie wiatr w żagle". Jest centrum zainteresowania medialnego. Przyjeżdża do niego prasa, była również telewizja niemiecka, która robiła program o nim. To jest człowiek, który zaczął żyć, zaczął się bardzo liczyć. Wkoło niego się zaczął kręcić świat, był taką najważniejszą postacią połowy lat 90., kiedy ta sprawa trafiła do mediów. I to go w pewien sposób nakręcało - mówiła Gruza w dokumencie.

Dziecko w skórze dorosłego

Leszek Pękalski urodził się w lutym 1966 roku jako jedno z bliźniąt. Był dzieckiem pozamałżeńskim, które od samego początku nie było akceptowane przez matkę. Najpierw zajmowała się nim babcia, potem przebywał w Domu Małego Dziecka i w ośrodkach dla młodzieży upośledzonej, aż w końcu opiekę nad nim przejął zaglądający do kieliszka wujek.

Pękalski był lekko upośledzony, ale nie na tyle, aby nie pracować. Podczas swoich podróży po Polsce imał się różnych zajęć. Marzył o żonie, ale kobiety bardziej mu współczuły niż się w nim kochały. Po czasie specjaliści orzekli, że Pękalski był nieśmiałym i zalęknionym chłopakiem, osobą niecałkowicie zrównoważoną, pozornie dojrzałą, dorosłą, ale wykazującą cechy poziomu myślenia dziecka. To jest człowiek z takiego bardzo zaniedbanego środowiska. Człowiek, któremu się naprawdę niewiele rzeczy w życiu udało. (...) Człowiek niechciany, odrzucony, niechlujny, o właściwie takich niewielkich ambicjach życiowych (...) - powiedziała Gruza.

Podczas obserwacji, na którą trafił "wampir z Bytowa", specjaliście orzekli, że popełniając zbrodnie działał w warunkach ograniczonej poczytalności. Badania seksuologiczne wykazały natomiast, że ma wyraźne zaburzenie sfery seksualnej, i że żadne hamulce nie były w stanie zatrzymać go przed zaspokojeniem swoich potrzeb.