„Den”, motocyklista z klubu „Nocne Wilki” nawet nie ukrywa, że czynnie bierze udział w wojnie przeciwko Ukrainie – pisze portal biełsat.news i na dowód pokazuje nagranie wideo.

"Den" z żalem mówi o stratach, które poniósł jego oddział, ale cieszy się z nowej misji, z którą teraz przyjechał do Ługańska. Tym razem to misja nie militarna, ale kulturalna: udział w festiwalu rockowym, zorganizowanym przez władze "Ługańskiej Republiki Ludowej".

Oprócz motocyklistów zrzeszonych w klubie, któremu patronuje sam Władimir Putin, gośćmi imprezy w kontrolowanym przez separatystów Ługańsku były też gwiazdy rosyjskiej estrady.

Harley jak kałasznikow

Ale "Nocne Wilki" są tam gośćmi od dawna i tak naprawę od dawna czują się tam jak gospodarze. Podobnie jak na anektowanym przez Rosję Krymie. Tam aktywnie pomagali tzw. samoobronie, która przejmowała władzę na półwyspie. Oficjalnie - zaopatrzeniem. Nieoficjalnie mówi się, że dostarczali separatystom również broń. Później ich ozdobione rosyjskimi flagami harleye triumfalnie wjechały do Symferopola i Sewastopola zaraz po kolumnach czołgów i ciężarówek z "zielonymi ludzikami".

Od Krymu do Berlina

Na razie to jednak "Den" paraduje po Ługańsku z przerzuconym przez ramię kałachem i czerwoną gwiazdą na czapce. A jego bracia z "Nocnych Wilków" aktywnie przygotowują się do jeszcze ponoć pokojowego "podboju" Europy. Chociaż jak się okazuje również tam już od dawna mają swoje prężnie działające struktury.

Zagraniczne filie "Nocnych Wilków", do których członków przyjmuje osobiście sam szef moskiewskiej centrali Aleksander Załdostanow, działają m.in. w Macedonii, Serbii, Czarnogórze, Bośni i Hercegowinie, Bułgarii i Rumunii. Bliźniacze lub powiązane z "Nocnymi Wilkami" kluby motocyklowe istnieją w Szwajcarii i Niemczech - tam, gdzie właśnie 9 maja ma się zakończyć rajd motocyklowy poświęcony 70. rocznicy zwycięstwa ZSRR nad faszyzmem.

Cały artykuł przeczytacie na portalu biełsat.news