Na recepcie zamiast konkretnej nazwy leku międzynarodowa i na ogół niewiele mówiąca nazwa substancji czynnej, czyli np. zamiast aspiryny czy polopiryny kwas acetylosalicylowy. To propozycja ministerialnego zespołu ekspertów.

Ta propozycja ma na celu przerwanie procederu przepisywania przez lekarzy bardzo drogich leków – często pod wpływem lobbingu firm farmaceutycznych. Oczywiście nie ma gwarancji, że koncerny nie będą lobbować u aptekarzy. Po takich zmianach to oni bowiem decydowaliby, czy zaproponować lek x czy y.

Ale w tej rządowej propozycji zapomniano chyba o pacjencie. Wszak to aptekarz podejmowałby decyzję, jaki lek podać. Tylko co w przypadku, gdy pacjent jest uczulony na któryś z mniej ważnych składników; wszak lek składa się nie tylko z substancji czynnej, ale wielu innych substancji.

W aptece musielibyśmy mieć swego rodzaju kartoteki pacjenta, żeby wiedzieć, co temu pacjentowi dolega. Już ta słynna aspiryna i nasza polopiryna dają różne skutki u różnych ludzi - mówi Andrzej Wrócel, prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej.

W podobnym tonie wypowiadają się zwykli aptekarze. Dobranie czy dla diabetyka, czy dla alergika… Wówczas musi przecież decydować lekarz. To będzie spore utrudnienie, kolejka się wydłuży.

Ministerstwo zastrzega jednak, że na razie są to tylko propozycje, a propozycje - jak wiadomo - można zmieniać, a w ostateczności nawet je wycofać. Czasami warto sobie zadać tylko pytanie po co je w ogóle zgłaszać.