Wczorajsze rozmowy rządu z pielęgniarkami zakończyły się niepowodzeniem. Kilkaset pielęgniarek z Mazowsza cały czas okupuje siedzibę Ministerstwa Zdrowia. Od rana, w wielu miejscach w kraju trwa protest pielęniarek i położnych.

Jednak strajk

Kolejne spotkanie przedstawicieli rządu z protestującymi pielęgniarkami - zakończyło się fiaskiem. Pielęgniarki ubiegają się o co najmniej 500 złotych podwyżki i to już w tym roku. Rząd postanowił tymczasem, że płace w służbie zdrowia wzrosną minimum o 4 procent powyżej inflacji, ale dopiero w roku przyszłym. Ministerstwo zdrowia cały czas okupuje kilkaset pielęgniarek z Mazowsza. "Chcemy, żeby chorzy wiedzieli, iż winę za odejście pielęgniarek od łóżek ponosi rząd" - powiedziała Longina Kaczmarska, szefowa regionu mazowieckiego. Dziś w całym kraju ma odbyć się strajk generalny pielęgniarek - siostry mają odejść od łóżek chorych. Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM, Mariusza Zielińskiego:

Wicepremier Longin Komołowski zaznaczył wcześniej, że w każdym z zakładów opieki zdrowotnej będą musiały być prowadzone negocjacje w sprawie wysokości przyszłorocznych płac. Rozmowy takie muszą się zakończyć w lutym. Tę propozycję musi zaakceptować parlament. Rząd oczekuje, że poprze ją też opozycja. Tymczasem kilkaset pielęgniarek wtargnęło siłą do budynku Ministerstwa Zdrowia. "To początek okupacji" - oświadczyła szefowa regionu mazowieckiego Związku Zawodowego Longina Kaczmarska. Twierdzi, że jest ich około 1000. Pracownicy ministerstwa, że około 300. Szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Bożena Banachowicz oświadczyła, że akcja jej mazowieckich koleżanek nie była wcześniej uzgodniona. Do tej pory do pielęgniarek nie dotarło zaproszenie na rozmowy z rządem. Za pielęgniarkami do budynku weszła policja, jednak jak mówią siostry dostały zapewnienie od ministra Grottela, że w stosunku do nich nie zostanie użyta siła. Kobiety weszły do ministerstwa siłą, bo jak mówią postulaty wszystkich sióstr są takie same, o ich realizację walczą już zbyt długo a żaden z nich nie został zrealizowany. Posłuchaj rozmowy z pielęgniarkami reportera RMF FM Mariusza Zielińskiego:

W przeddzień generalnego protestu pielęgniarek, siostry nie próżnowały. Część z nich, jak w Szczecinie, zaostrzyło strajk, część natomiast zakończyło protest. Około 50 z 490 sióstr pracujących w szczecińskim szpitalu przy ul. Arkońskiej rozpoczęło dziś głodówkę. "Domagamy się 400 zł podwyżki brutto. Pielęgniarki w naszym szpitalu zarabiają od 800 do 1100 zł netto" - powiedziała Bożena Pilarczyk, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Jak podkreśliła, głodujące pielęgniarki nie będą odchodzić od łóżek pacjentów. W szpitalu przy Arkońskiej pielęgniarki weszły w spór zbiorowy z dyrekcją w lutym tego roku. Od 16 dni w taki sam sposób protestują pielęgniarki ze szpitala na Pomorzanach. Zapadła już także decyzja o proteście w szpitalach w Goleniowie i Nowogardzie. Tam głodówki rozpoczną się jutro. A w piątek do protestujących dołączą pielęgniarki z Wałcza. W wielu placówkach zdrowia trwają natomiast przygotowania do mającego się rozpocząć jutro czterogodzinnego strajku generalnego pielęgniarek i położnych. Związek zapowiedział, że ten protest jest nieodwołalny. Pielęgniarki ze szpitala w Piszu odejdą jednak od łóżek pacjentów nie na cztery godziny ale na cały dzień. Ponad sto sióstr jest już zmęczonych ponad tygodniową okupacją biurowca i gabinetów dyrektorów. Zarówno poniedziałkowe rozmowy z dyrekcja stanęły w martwym punkcie. Protest pielęgniarek popierają posłowie z Małopolski. 6 posłów wystąpi do premiera z interpelacją w sprawie sytuacji pielęgniarek i będzie głosować za likwidacją Krajowego Związku Kas Chorych i wzrostem składki na ubezpieczenie zdrowotne z 7,5 na 7,75 procent i za odtajnieniem finansów kas chorych. Posłowie zobowiązali się, że wystąpią do premiera z zapytaniem, w jakiej formie i jak szybko rząd zamierza rozwiązać sytuację w służbie zdrowia: "To porozumienie oceniam pozytywnie. Problem jednak polega nie na tym, jakie są chęci, ale jakie są efekty" - powiedział poseł Kazimierz Chrzanowski. Posłowie spotkali się w poniedziałek z małopolskimi pielęgniarkami w Państwowym Szpitalu Klinicznym CM UJ.

Wczoraj wieczorem na Dolnym Śląsku przedstawiciele zarządu województwa negocjowali jeszcze z pielęgniarkami. Niestety nie doszło do żadnych porozumień. Najgorsza sytuacja panuje cały czas w Klinice Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu. Tam 70 protestujących pielęgniarek zastępuje zaledwie 20 wolontariuszy, lekarzy i kilka pielęgniarek. Jutrzejsze rozszerzenie protestu na szczęście nie będzie dotyczyć tej placówki. Jak powiedziała Alicja Chybicka, dyrektorka kliniki: "Komitet strajkowy podjął decyzję, że strajk będzie przebiegał w formie złagodzonej, tak że generalnie sytuacja się nie zmieni. Jest to niewątpliwie praca kompletnie zdezorganizowana, ale taka, która zabezpiecza życie i zdrowie chorych dzieci":

Klinika musi funkcjonować bez przerwy. W przeciwnym przypadku zagrożone będzie życie przebywających w niej dzieci. Na dodatek na jutro przewidziano pierwszą w Polsce, tak zwaną terapię genową. Zabieg odkładano przez tydzień ze względu na strajk. Jednak teraz dziecko nie może już czekać. Część sióstr natomiast kończy protest. Tak jest na przykład w Zabrzu. Pielęgniarkom z tamtejszego szpitala klinicznego numer jeden obiecano, że dostaną po 220 złotych podwyżki. Pielęgniarki z Zabrza strajkowały od ubiegłej środy. Również w Legnicy doszło do porozumienia w sprawie podwyżek. Po dwóch tygodniach protestu pielęgniarki wróciły do pracy. Lekarze odetchnęli z ulgą: "Nasz szpital jest tak skonstruowany, że nie da się zastąpić pielęgniarek" - dodają medycy. Pielęgniarki i położne otrzymały, od pierwszego grudnia, podwyżkę w wysokości 280 złotych. Od stycznia ma nastąpić kolejna.

foto RMF FM

00:00