Nad Polską ścierają się dwie masy powietrza. Ze wschodu mróz i zimne arktyczne powietrze znad północnej Rosji. Z Zachodu - ciepłe i wilgotne powietrze polarnomorskie. Powódź na razie na szczęście nam nie grozi. Służby meteo uważają, że ogromne ilości śniegu, które spadły w ostatnich dniach na Polskę, będą się topić powoli, a występujące gdzieniegdzie podwyższone poziomy wód w rzekach to zjawisko niegroźne.

Szef MSWiA, Krzysztof Janik podkreśla, że prognozy na najbliższy tydzień są uspokajające - przewidywane temperatury nie spowodują gwałtownego topnienia śniegu: "Grubość tego śniegu, który zalega na 80 procentach obszaru kraju, kształtuje się na poziomie od 5 do 500 milimetrów. Jak zejdzie 20-30 procent tego śniegu to będziemy mogli mówić, że powódź jest poza nami, że groźba powodzi, bądź jakichś nadzwyczajnych zmian jest poza nami". Także Roman Skąpski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej zapewnia, że śnieg nie będzie gwałtownie topniał. Są jednak takie miejsca w Polsce, gdzie powodzi się boją. Żołnierze, więźniowie i wszystkie służby miejskie próbują zapobiec powodzi w Słupsku. Z centrum miasta wywieziono tysiące ton śniegu. Cały czas strażacy patrolują płynącą przez miasto rzekę Słupię. W centrum miast co kilka metrów zostały ustawione kontenery i przyczepy. Więźniowie i żołnierze ładują i wywożą śnieg. Centrum Słupska leży w niecce. Naczelnik wydziału gospodarki komunalnej słupskiego ratusza mówi, że w niebezpieczeństwie jest Stare Miasto. Przez centrum miasta płynie rzeka Słupia. Strażacy już wyłożyli worki piaskiem w miejscach gdzie może wylać woda. Na razie by wystąpiła z koryt brakuje 60 centymetrów. Strażacy są przygotowani do walki z żywiołem. Kolejnym zagrożeniem dla Słupska i Ustki jest morze. Jeszcze kilka dni temu wiał silny, północny wiatr. Wpycha on masy wody do portu. Niebezpiecznie podniósł się jej poziom. Na szczęście wiatr zmienił kierunek.

Powodzi obawiają się także w świętokrzyskich wsiach Dołach Biskupich i Nietuliskach w gminie Kunów; miejscowościach, które najbardziej ucierpiały w czasie lipcowej powodzi w ubiegłym roku. Powodem zalania domów była pęknięta tama na zaporze w Wiórach - to obiekt, który budowany jest już od dwudziestu lat. Wsie w sąsiedztwie budowanej tamy odwiedził nasz kielecki reporter Paweł Świąder:

Także mieszkańcy okolic Nowej Soli w lubuskiem obawiają się grożącej im powodzi. W czasie pamiętnej wielkiej wody z 1997 roku woda zalała tam kilkanaście miejscowości. Żywioł wdarł się również do samej Nowej Soli, praktycznie odcinając miasto od świata. Od tego czasu minęło co prawda pięć lat, ale co roku mieszkańcy tego regionu obawiają się o swoje domy. W tym roku są szczególnie zaniepokojeni, bo i sytuacja jest szczególna. Wystarczy, że śnieg zacznie szybko topnieć, a prawdopodobieństwo powodzi zwiększy się znacznie. Czy rzeczywiście mieszkańcy okolic Nowej Soli mają się czego obawiać, posłuchaj w relacji reportera RMF, Michała Szpaka:

Wzrósł poziom wody w Odrze i jej dorzeczu w zachodniopomorskiem. Wody już jednak nie przybywa i nie ma zagrożenia powodzią. Niektórzy eksperci są zdania, że jeśli może wystąpić powódź, to nie w zachodniej Polsce, ale raczej na Wschodzie. Przypomnijmy, co na ten temat mówił na antenie RMF-u klimatolog, profesor Maciej Sadowski: "Ja się najbardziej boję powodzi na terenach wschodniej Polski niż innych terenach Bugu, Sanu, Narwi i tam gdzie są duże przestrzenie pokryte śniegiem, na które ocieplenie wejdzie natychmiast i obejmuje całe duże obszary. Ten śnieg będzie topił się na dużej przestrzeni. W górach on się będzie topił stopniowo. Natomiast tutaj przy takiej ilości śniegu". Posłuchaj relacji naszego reporetra Jerzego Korczyńskiego:

Stan Wisły w Annopolu to 340 centymetrów. Do ostrzegawczego brakuje jeszcze ponad metr a do alarmowego 160 centymetrów. W Puławach Wisła ma do słupków ostrzegawczych jeszcze ponad półtora metra. Spokojnie także na Bugu. We Włodawie ma dwa metry głębokości – stan ostrzegawczy to 250 centymetrów. Fachowcy nie wykluczają tam na wiosnę lokalnych podtopień, ale tak jest co roku. Specjaliści z Centrum Zarządzania Kryzysowego, zapewniają że na razie nie ma groźby powodzi. Jednak na wszelki wypadek jeszcze w tym tygodniu zbiorą się, aby sprawdzić stan zabezpieczeń i przygotować plan działania na wypadek wielkiej wody.

Stan podkarpackich rzek na razie nie budzi obaw. Nie znaczy to jednak, że poziom wód nie interesuje wojewódzkiego sztabu kryzysowego. Jeszcze dziś sytuacje przeanalizują specjaliści od gospodarki wodnej i hydrolodzy. Temperatura osiągnęła wprawdzie plusową jedynkę, to jednak nic nie wskazuje na to, by gwałtownie miało się ocieplić. Prognozy przewidują, ze jeszcze ma być mroźniej. W południowo-wschodniej Polsce dojazd do kilku osad i przysiółków wciąż jest utrudniony.

Nie można wykluczyć lokalnych podtopień na Dolnym Śląsku. Największe zagrożenie stanowią małe rzeki. Wszystkie służby zostały postawione w stan gotowości - zapewnił RMF wicewojewoda Dolnośląski, Ignacy Bochenek:

Zbiorniki retencyjne na Dolnym Śląsku wypełnione są zaledwie w 30 procentach. Powodzi boją się w Czernichowie w Małopolsce. Ludzie, mieszkający niedaleko wałów wiślanych walczyli z żywiołem pół roku temu, teraz boją się, że po roztopach woda znowu przyjdzie. W Czernichowie był nasz reporter Grzegorz Nowosielski:

U ujścia Wisły wciąż dyżurują 4 lodołamacze. W tej chwili nie ma tam jednak zagrożenia. W wojewódzkim sztabie przeciwpowodziowym powiedziano RMF, że stan wód jest zadowalający. Oznacza to, że nie ma nawet pogotowia, a wody Bałtyku, które kilka dni temu północny wiatr wepchnął do Wisły na szczęście już się cofnęły. Nie oznacza to oczywiście całkowitego spokoju. Najgorszy scenariusz może się rozegrać wówczas, kiedy na południu będzie trwała odwilż a na północy ściśnie mróz. Na szczęście nic tego nie zapowiada.

foto Michał Szpak RMF

13:10