Wciąż padające ulewne deszcze zalały już szereg miejscowości na południu kraju. Jednak rzeki nie przybrały jeszcze na tyle, by w jakikolwiek sposób zagrozić mieszkańcom środkowej i północnej Polski. Tymczasem rząd, na nadzwyczajnym posiedzeniu obraduje nad aktualną sytuacja w kraju.

Na razie mieszkańcy Warszawy mogą spać spokojnie, choć wody w Wiśle jest już zdecydowanie więcej niż jeszcze kilka dni temu i na pewno jeszcze wzrośnie - ciągłe opady sprawiają, że górskie potoki nieustannie odprowadzają do Wisły coraz większe ilości wody. Także w Czechach i na Słowacji nieustannie pada deszcz – tym samym przybierają rzeki: Odra, Bóbr, Nysa Kłodzka czy Olza. Tymczasem o powodzi obraduje rząd. Ma dokładnie zapoznać się z sytuacją w kraju i ewentualnie znaleźć pieniądze na prowadzenie akcji na zalanych terenach. Meteorolodzy i hydrolodzy uspakajają, że nie powinien nam grozić taki kataklizm, jak w cztery lata temu. Klęska powodziowa w 1997 roku była następstwem wielkości opadów, ich zasięgu, ale także wyjątkowo niekorzystnej sekwencji zdarzeń. Wtedy rząd określił straty powodziowe na miliard dolarów. Ale liczba ta opierała się, według ekspertów, na szacunkach bardzo uproszczonych. Alarm powodziowy ogłoszono wówczas w 12 województwach. Powódź zalała 1200 miejscowości.

Foto: RMF

12:15