U grupy uczniów łódzkiego gimnazjum nr 26 lekarze podejrzewają gruźlicę. Trzecioklasista trafił już do szpitala. Dzieci tylko z jego klasy i około 20 innych, które miały z nim kontakt, zostały przebadane - pisze "Dziennik Łódzki”.

U kilkanaściorga próby tuberkulinowe potwierdziły kontakt z prątkiem gruźlicy. Nie oznacza to, że zachorują, ale nie jest to wykluczone. Według dyrektorki Szpitala Gruźlicy i Chorób Płuc w Łagiewnikach, w przypadku wykrycia gruźlicy w szkole trzeba przebadać wszystkich uczniów i cały personel.

Dzieciom zakłada się próby tuberkulinowe, a dorosłym prześwietla płuca. Środowisko, w którym wykryto gruźlicę, musi być pod kontrolą, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby - mówi dr Marta Wilczyńska.

Tymczasem gimnazjalna młodzież, poza wybraną grupą, nie została przebadana. Dyrektorka twierdzi, że konsultowała się w tej sprawie z lekarzami, którzy nie widzieli konieczności przebadania wszystkich 570 uczniów.

Zdaniem dr Zofii Lasocińskiej, kierowniczki poradni, w której leczy się część uczniów gimnazjum, o przypadku gruźlicy szkolna pielęgniarka powinna także powiadomić poradnie rejonowe.

Odkąd wyprowadzono lekarzy ze szkół, a pielęgniarki pracują na godziny,

procedury obowiązujące w takich przypadkach nie są przestrzegane - uważa dr Ewa Jednorowicz-Sudoł z Wojewódzkiego Centrum Zdrowia Publicznego w Łodzi. W pierwszym półroczu w Łódzkiem zanotowano ponad 500 zachorowań na gruźlicę, najwięcej w Polsce.

08:30