Ocieplenie klimatu to prawdziwe zagrożenie, czy wymysł ekologicznego lobby? Bardzo prawdopodobne, że indywidualna odpowiedź na to pytanie zależy nie od wiedzy naukowej, ale od poglądów politycznych. Najnowsze doniesienia psychologów z Duke University rzucają nowe światło na mechanizm, który sprawia, że nie potrafimy w takich sprawach być obiektywni. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Journal of Personality and Social Psychology".

Wszyscy wiemy, co to "moralność Kalego", rozumiemy, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, nie przestaje nas jednak zadziwiać, że nasze polityczne spory nie omijają nawet interpretacji tego, co powinniśmy uważać za obiektywne naukowe fakty. Badania naukowców z Duke University zmierzały do ustalenia, dlaczego w pewnych sprawach nasze tradycyjne zaufanie do naukowych dowodów, gwałtownie spada. I święcie wierzymy, że naukowcy się mylą. 

Okazuje się, że często proponowane rozwiązanie problemu wydaje nam się politycznie gorsze, niż sam problem i wtedy wolimy bagatelizować ten problem, by zanegować konieczność wprowadzenia tego rozwiązania. Badania prowadzone w Stanach Zjednoczonych pokazały, że konserwatywni zwolennicy republikanów nie chcą słyszeć o zmianach klimatycznych, bo obawiają się między innymi proponowanego w odpowiedzi na to podniesienia podatków i zwiększonej kontroli rządu nad emisją CO2.

Liberałowie też ulegają temu rozumowaniu w sprawach, które dla nich są ważne. Są choćby skłonni do bagatelizowania doniesień o wzroście częstości pewnych typów przestępstw, na przykład napadów na domy, bo zależy im na zaostrzaniu przepisów dotyczących posiadania broni, a nie ich łagodzeniu.

"Lekarstwo wydaje nam się czasem bardziej groźne niż choroba"



Logicznie rozumując, pewne rozwiązania, proponowane dla złagodzenia problemu, nie powinny budzić kontrowersji, a jednak budzą - mówi współautor pracy, Troy Campbell z Fuqua School of Business. Lekarstwo wydaje nam się czasem bardziej groźne niż choroba.

Badacze przeprowadzili trzy eksperymenty z udziałem od 120 do 188 ochotników, dotyczące takich zagadnień, jak ocieplenie klimatu, szkodliwość zanieczyszczeń powietrza, czy przestępczość. W pierwszym przypadku okazało się, że dla konserwatystów nie do przyjęcia są najbardziej popularne rozwiązanie, podniesienie podatków i zwiększenie poziomu kontroli rządu nad emisją gazów cieplarnianych. Gdy proponowano konserwatystom takie rozwiązanie, zaledwie 22 procent z nich zgadzało się z tezą, że w do końca XXI wieku, średnia temperatura na Ziemi wzrośnie o 1,8 stopni Celsjusza. Gdy jednak takiemu twierdzeniu towarzyszyła deklaracja, że sposobem rozwiązania problemu jest rozbudzenie wolnego rynku "zielonych" technologii, twierdzenie o wzroście temperatury, za prawdziwe uznawało 55 procent. W przypadku demokratów, w obu wariantach otrzymywano taki sam wynik. Liberałowie z kolei odmiennie postrzegali problem przestępczości, gdy proponowano im mniej lub bardziej pożądane przez nich sposoby wyjścia z sytuacji.

Badacze z Duke University przestrzegają, by nie przypisywać żadnej grupie jakiejś "wrodzonej" niechęci do nauki i lęku przez rozwiązywaniem problemów. To w jaki sposób odbieramy naukowe doniesienia bardzo istotnie zależy od naszych przekonań i tego, co uważamy za politycznie pożądane. "W przypadku różnych problemów mamy pewne szczególne propozycje rozwiązań, które jednej grupie mogą wydawać się groźniejsze, niż innej. Jeśli zdamy sobie z tego sprawę, mamy szansę dokładniej zrozumieć obawy tych, którzy bagatelizują problem i dzięki temu lepiej się z nimi porozumieć" - dodaje Campbell.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że być może najlepszym sposobem zaradzenia konfliktom wokół dzielących opinię publiczną problemów może być znalezienie wysokiej jakości rozwiązań, które będą do przyjęcia dla wszystkich.