Dzisiaj wahadłowiec Atlantis przycumował do stacji kosmicznej "Alfa". Prom dostarczył na orbitę kolejny element stacji, amerykańskie laboratorium "Destiny".

Misja Atlantisa potrwa do 18 lutego. Po dokowaniu 5 osobową załogę Atlantisa czeka ciężka praca. Trzeba rozładować warty trzy miliardy dolarów laboratoryjny moduł Destiny ("Przeznaczenie") i podłączyć go do stacji. Waży on ponad szesnaście ton, ma osiem i pół metra długości i prawie 5 metrów średnicy. Kosmonauci będą musieli trzykrotnie wejść w otwartą przestrzeń kosmiczną, przy czym najtrudniejszym etapem może okazać się samo wyjęcie modułu z promu. W drzwiach loku będzie bowiem tylko 2,5 cm luzu. To trudne zadania ma wykonać astronautka, Marsha Ivins. Operacja podłączania będzie wymagać - jak podkreśla NASA - wyjątkowej precyzji i delikatności. Odbywać się będzie trzysta sześćdziesiąt kilometrów nad ziemią i zostanie do niej wykorzystane specjalne ramię robota. Tylko dzięki niemu moduł będzie można odłączyć od Atlantisa i ustawić we właściwej pozycji do podłączenia do stacji. W trakcie kosmicznych "spacerów" astronauci będą instalować kable łączące Destiny ze stacją. Moduł jest tak drogi, że nie ma zapasowego egzemplarza. Jeśli doszłoby do jego trwałego uszkodzenia, spwodowałoby to kilkuletnie opóźnienie prowadzonych programów badwczych. Elektroniczna aparatura pomiarowa i systemy komputerowe laboratorium służyć będą nie tylko do badań kosmicznej przestrzeni, ale także do sterowania pracą całej stacji badawczej. Eksperymenty rozpoczną się wiosną, obejmować będą między innymi badanie struktury białek w stanie nieważkości i monitorowanie stanu zdrowia astronautów przebywających w stacji. Te badania mogą mieć ważne znaczenie w przygotowywaniu ewentualnych załogowych lotów na Marsa.

W trakcie lotu astronauci wysłali na Ziemię specjalny przekaz, aby uczcić pamięć załogi promu kosmicznego Challenger, która zginęła w katastrofie promu w styczniu 1986 roku.

foto EPA

19:20