​Herbie Hancock, Chucho Valdes, Cassandra Wilson, Marcus Miller, Esperanza Spalding - między innymi ci muzycy wystąpią podczas koncertu zorganizowanego w Międzynarodowy Dzień Jazzu, który przypada właśnie dziś, 30 kwietnia. W tym roku stolicą święta jazzu jest Hawana.

O wyborze Hawany na tegoroczne miejsce międzynarodowego święta muzyki jazzowej poinformował pianista i ambasador dobrej woli UNESCO Herbie Hancock oraz dyrektor generalny UNESCO Irina Bokowa.

Międzynarodowy Dzień Jazzu ustanowiony został przez UNESCO w 2012 r., aby "wyrobić wrażliwość społeczności międzynarodowych na muzykę jazzową, zainteresować jej korzeniami, nurtami, jak też znaczeniem tego gatunku muzyki jako ważnego środka komunikacji społecznej i dialogu między kulturami".

Najważniejszym momentem dnia, jak co roku, będzie koncert. Zagrają m.in. pianiści Chucho Valdes, Gonzalo Rubalcaba, Roberto Carcasses i Herbie Hancock, trębacze Julio Padron i Ambrose Akinmusire, wokaliści Cassandra Wilson, Ivan Lins i Kurt Elling, basiści Marcus Miller i Richard Bona, basistka i wokalistka Esperanza Spalding, skrzypaczka Regina Carter i saksofonista Igor Butman.

Podczas koncertu, który odbędzie się w Gran Teatro de la Habana Alicia Alonso zaprezentują się muzycy jazzowi ze Stanów Zjednoczonych, Francji, Kamerunu, Niemiec, Chin, Rosji, Kuby, Japonii, Brazylii, Korei, Włoch, Meksyku i Tunezji.

Jazz staje się coraz bardziej muzyką klasyczną. Jest muzyką zawodową, która coraz bardziej zajmuje się problemami technicznymi. Jest wyrafinowana w swojej harmonii i formie. Jest także muzyką improwizowaną i ta improwizacyjność jest jej być może najważniejszą cechą. W związku z tym jazz idzie trochę bokiem. Jak muzyka klasyczna czy poważna, ma swoją widownię, ponieważ ludzie słuchają każdej dobrej muzyki - mówił trębacz Tomasz Stańko podczas listopadowej rozmowy.

Jazz uznaje się za muzykę trudną

O tym, że muzyka jazzowa nie cieszy się dobrą opinią wśród szerokiej publiczności - uznaje się ją za trudną, nieprzystępną, przeintelektualizowaną - mówił w rozmowie z PAP saksofonista Branford Marsalis. Jazz rodził się w nowoorleańskich tancbudach, więc to absurd, że dziś często uważany jest za muzykę snobów. Moim zdaniem takie opinie to efekt mechanizmów obronnych, stworzonych przez ludzi, którzy odnieśli sukces w popkulturze. Oni woleliby pójść wieczorem na koncert kogoś takiego, jak Bruno Mars niż wybrać się do filharmonii. Więc usprawiedliwiają się przed samymi sobą - muzyka poważna jest potwornie nadęta - zauważył.

Niesie w sobie pewną możliwość snobizmu, ale to jest sprawa socjologii, psychologii społecznej, nie - muzyki. Jeśli jesteś snobem, wniesiesz do muzyki snobizm. Gdy idę do filharmonii - jednego dnia mogę przyjść we fraku, innego w dżinsach. Nie idę na pokaz mody - idę słuchać muzyki. Może inni idą tam zrobić sobie zdjęcie w eleganckiej sukni wieczorowej. Przez pięć lat grałem ze Stingiem - połowa ludzi, która przychodziła na koncerty była tam dlatego, że to było wydarzenie, na którym dobrze się pokazać - podkreślił muzyk.

Jeden z najwybitniejszych saksofonistów w historii gatunku Wayne Shorter mówił w rozmowie z PAP o relacji jazzowej tradycji i nowych prądów. Tradycja to dla mnie studiowanie podstaw. Nie samego jazzu - po prostu dźwięku. Co to w ogóle znaczy? Czym właściwie jest dźwięk? Wielu muzyków maskuje różne niedociągnięcia szybkim graniem, instrumentalną ekwilibrystyką, akrobacjami. W ten sposób gubią dźwięk, nie wiadomo, jak brzmi ich muzyka, poza tym, że jest szybka - powiedział saksofonista, w przeszłości będący członkiem takich formacji jak Art Blakey's The Jazz Messengers, tzw. "Drugiego Wielkiego" kwintetu Milesa Davisa czy grupy Weather Report, laureat 10 nagród Grammy.

Mówisz sobie: nie zdradzę tradycji, bo nazwą mnie Judaszem. A trzeba się zmuszać, żeby pójść w kierunku, w którym normalnie by się nie poszło, ponieważ nie przypomina on dróg, które znamy, tradycji w jakiej się poruszamy. Brak odwagi jest jak kamuflaż, jakbyśmy bali się próbować - właściwie to jakbyśmy bali się żyć (...) Miles spytał mnie kiedyś: "Nie nudzi cię granie muzyki, która brzmi jak muzyka?". W moim zespole wszyscy są liderami, na równych prawach. Ci goście są cholernie dobrzy. Nie sprzeczają się między sobą, szanują się, nie rywalizują. A najważniejsze jest to, że słuchają się nawzajem. To wspaniali muzycy, bardzo twórczy. Dzięki temu możemy grać muzykę, która brzmi, jak wierzę, ciekawie - podkreślił Shorter.

(łł)