Zaniedbania w Muzeum Zagłębia w Będzinie. Wykryto je po kilkumiesięcznej kontroli zarządzonej przez prezydenta miasta. Dyrektorka muzeum została natychmiast dyscyplinarnie zwolniona pracy, a sprawą zajmie się teraz prokuratura.

Wyniki kontroli są szokujące. To dlatego złożono doniesienie do prokuratury - mówi Agnieszka Siemińska, rzecznik Urzędu Miejskiego w Będzinie.

Z Muzeum Zagłębia zniknęły m.in. dwie z czterech stron przywileju króla Stanisława Augusta. W Polsce są tylko dwa takie dokumenty: jeden w Krakowie, a drugi właśnie w Będzinie.

Kilka innych królewskich dokumentów sprzed kilkuset lat było źle przechowywanych i teraz są zniszczone.

Podobnie jest z ponad setką obrazów, naczyń czy broni, a będzińska kolekcja tej ostatniej jest jedną z największych w Polsce. Eksponaty trzeba teraz odnawiać, bo przez lata przechowywano je w nieogrzewanych i wilgotnych pomieszczeniach.

W muzeum są też eksponaty, których nie ma w żadnych dokumentach. Nikt nie wie np. skąd wziął się w jednym z pomieszczeń pocisk rakietowy. Stwierdzono też przypadki odwrotne - eksponaty są w dokumentach, ale nie ma ich w muzealnych salach.

Okazało się też, że w muzeum nikt nie rejestrował kto wchodzi i wychodzi do muzealnego magazynu.

Zwolnionej dyrektor zarzucono m.in. złe zarządzanie oraz rażące naruszenia obowiązków - mówi Agnieszka Siemińska.

Zwolniona dyrektor kierowała palcówką 18 lat. W tym czasie nie przeprowadzano tam żadnej kontroli, choć powinny one być robione co 5 lat. Ale przez cały ten czas nie robiły tego ani władze miasta, ani konserwator zabytków.