Polska będzie miała swojego eksperta w komisji badającej tak zwaną kolekcję Gurlitta – ustalił dziennikarz RMF FM. Ingeborg Berggreen-Merkel, przewodnicząca zespołu ekspertów badającego pochodzenie dzieł sztuki odnalezionych w Monachium w mieszkaniu 81-letniego Corneliusa Gurlitta, na zamkniętym posiedzeniu komisji kultury w bawarskim parlamencie w środę powiedziała, że istnieje polski trop w tej sprawie. I dlatego konieczne jest powołanie polskiego eksperta, który dołączy do zespołu i pomoże ustalić skąd mogły zostać skradzione lub komu zostały zabrane obrazy, które przez dziesięciolecie były w posiadaniu rodziny Gurlittów.

Polskie Ministerstwo Spraw zagranicznych ma już swoją kandydaturę, ale nie będzie jej ujawniać do czasu zaakceptowania naukowca przez Berggreen-Merkel. W zespole, któremu przewodniczy bawarska prawniczka, już obok Niemców pracują eksperci reprezentujący środowiska żydowskie, Francję czy USA.

Obrazy, którymi zajmują się obecnie śledczy i znawcy sztuki, Cornelius Gurlitt przejął po swoim ojcu. Historyk sztuki Hildebrandt Gurlitt w latach 30. ubiegłego wieku pomagał w handlu dziełami artystów reprezentujących tzw. sztukę wynaturzoną. Joseph Goebbels organizował pozbywanie się tego rodzaju obrazów, a pomagali mu handlarze dziełami sztuki, w tym Gurlitt. Gdy już zyskał zaufanie nazistów pomagał w organizowaniu wielkiego muzeum sztuki, które miało powstać w Linzu. Zakupione wtedy obrazy w wyniku wojennego zamieszania zostały w jego posiadaniu. Część zbiorów miała zostać zniszczona w czasie bombardowań.

Dopiero 55 lat po śmierci Hildebrandta Gurlitta znaleziono ponad tysiąc obrazów w mieszkaniu jego syna. Prokuratura dopiero w listopadzie 2013 roku ujawniła fakt znaleziska. Przy czym ani śledczy, ani zespół ekspertów nie ujawniają listy obrazów. Zaprezentowano tylko kilka z nich.

Kolejne w ostatnich tygodniach znaleziono w mieszkaniu córki Hildebrandta oraz w drugim mieszkaniu Corneliusa Gurlitta - w austriackim Salzburgu. Sam Cornelius Gurlitt, reprezentowany przez adwokatów, zażądał w połowie lutego zwrotu dzieł. Powołuje się na dokumenty, które mają świadczyć o jego prawach do obrazów. Według niego tylko cztery żydowskie rodziny roszczą sobie prawa do pojedynczych obrazów.

(j.)