Nie żyje Wojciech Kilar, polski pianista, kompozytor, twórca muzyki klasycznej i filmowej. Artysta miał 81 lat.

Wojciech Kilar urodził się 17 lipca w 1932 roku we Lwowie, ale swoje życie związał ze Śląskiem, szczególnie z Katowicami. Ja jestem z tak zwanej inteligenckiej rodziny, ojciec był lekarzem, matka była aktorką i uważali, że syn też musi taki zawód uprawiać. Nie wiem, może czuli, że jestem urodzonym leniem i nie bardzo się nadaję do poważnych zawodów - wyznał przed kilku laty w wywiadzie dla RMF Classic. Dodał, że w szkole miał kłopoty z nauką przedmiotów ścisłych. Fizyka, chemia, matematyka to była dla mnie tabula rasa, której w do dziś nie pojmuję kompletnie.

Ale w dzieciństwie kłopoty miał także z nauką... muzyki. Lwów to jest oczywiście muzyka. Ta muzyka była w domu. Kazali mi się uczyć, strasznie mi się nie chciało (...). Po pewnym czasie zorientowałem się, że ja nie bardzo jestem w stanie się rozeznać w tej pięciolinii. (...) Nie byłem w stanie po prostu tego pojąć - mówił artysta.

Potem swój zawód kochał. Dotknięcie sacrum i uczestnictwo w nim poprzez muzykę - tak Wojciech Kilar mówił o komponowaniu w RMF Classic.

Jego poemat symfoniczny "Krzesany", który miał swoją prapremierę na Warszawskiej Jesieni w 1974 roku wywołał w świecie polskiej muzyki poważnej niemal rewolucję, a na pewno wiele emocji i falę dyskusji. Ja sam nie bardzo wiedziałem, jak ten utwór napisałem - mówił w wywiadzie dla RMF Classic kompozytor. Skończyłem tę partyturę, patrzę i mówię - chyba oszalałeś. Regularne rytmy, jakieś góralskie melodyjki (...). Naprawdę nie jestem w stanie tego odtworzyć, dlaczego ja nagle tak zacząłem pisać. Przecież to nie było żadne jakieś takie filozofowanie. (...) I to wywołało z jednej strony ogromny entuzjazm, z drugiej strony ogromne oburzenie. (...) Jedni mówili "arcydzieło", inni - skrajny kicz.  (...) Co jest kryterium? Dla mnie kryterium jest to, że ktoś chce to grać. Jeśli 30 lat minęło, a Krzesanego grają to może rzeczywiście ta moja działalność nie jest bezużyteczna, jak mi się czasami wydaje - mówił kompozytor.

Szerszej publiczności Wojciech Kilar znany jest przede wszystkim jako kompozytor muzyki filmowej - jeden z najwybitniejszych na świecie. Stworzył muzykę do ponad 160 filmów. Pracował m.in. dla Andrzeja Wajdy, Kazimierza Kutza, Krzysztofa Zanussiego, Krzysztofa Kieślowskiego, Tadeusza Konwickiego, Romana Polańskiego, Jane Campion i Francisa Forda Copolli.

"Trędowata, "Rodzina Połanieckich", "Pan Tadeusz", "Pianista", "Drakula"

Stworzył muzykę m.in. do "Trędowatej" i "Rodziny Połanieckich". Jego walc z "Pana Tadeusza" niemal zupełnie wyparł ze studniówek "Pożegnanie Ojczyzny" Ogińskiego.

Muzykę Kilara słychać w "Ziemi obiecanej" Wajdy, w "Przypadku" Krzysztofa Kieślowskiego, w "Lalce" Wojciecha Jerzego Hasa, w "Pianiście" i "Dziewiątych wrotach" Romana Polańskiego, w  "Portrecie damy" Jane Campion i "Drakuli" Francisa Forda Coppoli.

Jako kompozytor właściwie mogę napisać, co chcę. I mogę zawsze sobie powiedzieć: to mi się podoba, ja to lubię. Chcecie - grajcie, nie chcecie - nie grajcie - mówił Kilar.

I podkreślał: Sukces muzyki filmowej to jest głównie sukces filmu. Płyta z Drakuli sprzedała się znakomicie dlatego, że to jest Drakula, dlatego, że to jest Copolla. Natomiast muzyka, którą ja uważam za najlepszą moją muzykę filmową i wielu też tak uważa - muzyka do Portretu Damy Jane Campion sprzedała się w kilkadziesięciu tysięcy egzemplarzy. To, jak na muzykę filmową, zerowe liczby - mówił w rozmowie z RMF Classic.

W innym z wywiadów dodawał: Nie mam żadnej teorii na temat muzyki filmowej. Po prostu oglądam film i piszę to, co mi się nasunie.

(abs)