Z wszystkich polskich pisarzy goszczących na targach książki we Frankfurcie największym powodzeniem wśród niemieckiej publiczności cieszy się Czesław Miłosz. Na piątkowe spotkanie z noblistą przybyły tłumy.

Już na półtorej godziny przed rozpoczęciem wieczornego spotkania autorskiego Czesława Miłosza we frankfurckim Domu Literatury gromadzili się słuchacze. Sala była pełna, a goście tłoczyli się nawet w holu, gdzie ustawione były głośniki. Czesław Miłosz rozpoczął swój wieczór autorski od czytania wierszy - przeczytał wiersz z 1936 roku "Spotkanie", potem "Piosenkę o końcu świata", "Piosenkę o porcelanie", kilka wierszy z "Gucia zaczarowanego" i "Campo di fiori". Po lekturze wiersza "Moja wierna mowo" powiedział: "Przez długi czas, mieszkając w 

Ameryce, pisałem tylko po polsku. Myślę, że kierowała mną pycha - pisząc po polsku jestem lepszym poetą, niż gdy piszę po angielsku". Miłosz przyznał, że jednym z motorów pisania nowych książek jest niezadowolenie z poprzednich. Na pytanie, czego jeszcze nie zdołał napisać, Miłosz odpowiedział: "Świat jest nieograniczony. To, co się powiedziało, to zawsze tylko malutka część świata. Czego jeszcze nie powiedziałem? Wszystkiego!".

Niemieccy czytelnicy ciekawi byli, co skłoniło Czesława Miłosza do powrotu do Polski w latach 90. "Jeżeli przez tyle lat pisałem za granicą po polsku, to nie mam chyba powodu unikać towarzystwa ludzi mówiących tym językiem" - odpowiedział poeta. "Wiele się zmieniło w potocznej polszczyźnie, ale obchodziłoby mnie to bardziej, gdybym pisał powieści obyczajowe. Ja piszę poezję językiem zaściankowej szlachty z XIX wieku" - dodał poeta.

13:40