Joe Cocker zmarł w poniedziałek w wieku 70 lat w Stanach Zjednoczonych. Jak przekazała wytwórnia Sony Music, artysta chorował na raka płuc. Na RMF 24 przypominamy wywiad, jakiego Joe Cocker udzielił naszemu dziennikarzowi w listopadzie 2012 roku. "Jak zaczynałem, byłem przekonany, że to nie będzie trwać dłużej, niż 10 minut" - mówił wtedy o swojej karierze brytyjski muzyk. W ekskluzywnym wywiadzie dla RMF FM gwiazdor opowiadał m.in. o swojej nowej płycie i miłości, która jest kluczem do wszystkiego.

Kamil Baleja: Jesteś zawodowym muzykiem od ponad 50 lat. Nie znudziło ci się jeszcze?

Joe Cocker: Nie, to była jedna z tych rzeczy, którą jak zaczynałem, to byłem przekonany, że to nie będzie trwać dłużej niż 10 minut. W czasach Woodstock, kiedy miałem dwadzieścia kilka lat myślałem, że może pociągnę jeszcze 10 lat, ale jak już udało mi się to przeżyć, zacząłem sobie myśleć  - skoro doszedłeś już tak daleko, to może będziesz dalej to robił, będziesz nagrywał muzykę, której ludzie chcą słuchać. Jednak z każdą kolejną płytą zastanawiam się, czy to koniec. Czy tym razem się wypalę (śmiech).

Starasz się cały czas przekazywać jakąś myśl, ideę?

Nigdy nie byłem moralistą, nie starałem się narzucić ludziom moich poglądów. Zawsze uważałem, że miłość po prostu jest kluczem.

Na twojej nowej płycie jest utwór “You don’t need a million dollars" bardzo mi się spodobał, jest tak niezwykle romantyczny. Wszystko, czego potrzebujesz w życiu, to miłość - naprawdę tak uważasz?

To jest niezwykła piosenka i dla mnie bardzo nietypowa. Melodia brzmi trochę dziecinnie. Myśleliśmy nawet, żeby zmienić tonację i sprawić, by jej brzmienie było trochę cięższe, mocniejsze. Z drugiej strony pomyślałem sobie, że to będzie coś innego, coś czego ludzie się nie spodziewają.

Co z tą miłością? Uważasz, że jest najważniejsza w życiu?

Tak, od czasów Beatlesów miłość zawsze była wiodącą siłą.

Myślę, że to świetny utwór, by go zaśpiewać komuś, kogo się kocha.

Nie wiem, urzeka mnie prostota jego przekazu, dzięki niej możesz zobaczyć, że świat bez miłości byłby niczym - ten przekaz nie zmienił się od wielu lat.

Słyszałem wielokrotnie od muzyków, że kiedy się np. pokłócą z żoną, to wtedy jej śpiewają i to pomaga. Jak jest z tobą?

Kiedy się pokłóciłem z żoną - po prostu przestałem pić, to było 11 lat temu (śmiech).

A dziś w ogóle się nie kłócicie? Nie wierzę.

W zasadzie, to za często się nie kłócimy.

Ale śpiewasz dla niej?

No właśnie nie! Wydarzyła się kiedyś zabawna sytuacja - zmienialiśmy wystrój domu i facet, który kładł nam tapetę, spojrzał na mnie i powiedział - śmiało! Jeżeli chcesz śpiewać - nie krępuj się, naprawdę nie będę miał nic przeciwko. Ludziom się wydaje, że ja chodzę i cały czas śpiewam, jak Pavarotti, rzadko śpiewam w domu, no chyba, że jestem zaangażowany w jakiś muzyczny projekt.

Kolejny utwór, który mnie bardzo zaciekawił to "Younger". Kiedy go pierwszy raz usłyszałem pomyślałem sobie: ten facet naprawdę nie boi się starości.

Tak, tekst tej piosenki jest takim podsumowaniem rzeczy, które mogłeś zrobić w życiu, a - z różnych względów - nie zrobiłeś. Oczywiście nie wszystkie dotyczą mnie - np. jest tam fragment o tym, że chciałbym wyskoczyć z samolotu ze spadochronem, czego nigdy bym nie zrobił, to zdecydowanie nie na moje nerwy (śmiech). Bardzo mi się podoba przesłanie tej piosenki "kiedy będę młodszy" - tu nie chodzi o to rzeczy, które chciałbyś zrobić zanim się zestarzejesz, to raczej podsumowanie tego,  czego nigdy nie udało Ci się zrobić, a o czym zawsze marzyłeś.

A masz taką listę rzeczy, które chciałbyś zrobić w ciągu najbliższych lat?

To nie jest wielka lista, ale zbliża się 25 rocznica mojego ślubu i chcemy z żoną polecieć na Antarktydę, czytałem wiele na ten temat, biegun mnie zawsze fascynował. Bilety już zarezerwowaliśmy, ale teraz zaczynam się obawiać tego, jak sobie poradzę z chłodem (śmiech).

Widziałem zdjęcia twojej posiadłości w Crawford, wygląda to naprawdę imponująco - te góry...

Zgadza się, nie wiem, jak długo uda się nam ją utrzymać, kosztuje fortunę - mamy ponad 120 hektarów, ale zdecydowanie chcę zostać tam do końca życia. Nie mogę się uwolnić od gór. Kiedy żyjesz w tym niezwykłym czystym powietrzu, czujesz, że to naprawdę hipnotyzujące.

Czytałem kiedyś że Indianie uwielbiają tak podziwiać naturę - kochają po prostu siedzieć i nic nie robić. Może masz w sobie indiański pierwiastek?

Czy ja wiem... Pamiętam, jak kiedyś siedziałem w górach i patrzyłem na topniejący śnieg. Byłem tam chyba z godzinę - nie mogłem się nacieszyć tym widokiem - to było coś niesamowitego.

Nie tęsknisz czasem za rozrywkami, że wielkomiejskim życiem?

Mam tego wystarczająco dużo, np. kiedy koncertujemy - odwiedziemy tak wiele miast. Uwielbiam ten moment, kiedy wracam do domu i mój telefon nie ma zasięgu, wtedy wiem, że jestem w totalnie innym świecie.

A co z snookerem, podobno masz całkiem niezły stół w domu?

Tak, w latach 80., kiedy udało mi się zarobić sporo pieniędzy dzięki płycie "Unchain my heart", która sprzedała się w milionowym nakładzie, akurat przeczytałem, ze ludzie kupują stare, drewniane stoły do snookera i sprowadzają je do Ameryki. Ten, który kupiłem, należał do syna królowej Victorii, więc to naprawdę piękny stół. Moja żona mówiła wtedy, że nikt nie będzie chciał grać w snookera, a stół będzie po prostu stał w pokoju. W mojej okolicy wszyscy wolą bilard, ale co się okazało - moi sąsiedzi, przyjaciele bardzo się tą grą zainteresowali i teraz wszyscy mają swoje stoły. Mamy nawet małą ligę, gramy razem ponad dziesięć lat.

To musisz być całkiem niezły!

Przyzwyczaiłem się (śmiech). Miewam dobre dni! Ale to zdecydowanie nie jest taka pasja, jak śpiewanie.

A jak z pomidorami? Nie myślisz o rozwodzie ze swoją wielką miłością?

Cały czas je kocham. Uwielbiam uprawiać pomidory. Sadzę je bardzo wcześnie. Zaraz po świętach wkładam sadzonki do ziemi, mam wielką szklarnię. Przez 20 lat nauczyłem się, jak je pielęgnować, jak nawozić - to po prostu moje hobby.

A próbowałeś polską odmianę pomidorów "Bawole serce"? Są u nas bezkonkurencyjne!

Wydaje mi się, że tak. Chyba kiedyś dostałem sadzonki od firmy fonograficznej z Polski i wziąłem je do siebie. Pamiętam, że pięknie wyrosły. Takie ciemnoczerwone, prawda? O tak! Są naprawdę dobre.

Słyszałem, że jak byłeś dzieckiem, ludzie mówili Ci - "Joe, Joe - daj nam trochę pomidorów twojego taty".

Tak, to prawda. Mało tego, dawali mi za nie pieniądze. Na szczęście mój tata o tym nie wiedział (śmiech).