"Sprawdziły się prognozy festiwalowych bywalców.", "Zasłużony triumf Michaela Haneke!" - tak francuska prasa komentuje zdobycie Złotej Palmy na Festiwalu w Cannes przez twórcę "Miłości". Znany austriacki reżyser w swoim najnowszym filmie opowiada o uczuciu łączącym parę 80-latków.

Komentatorzy podkreślają, że po ogłoszeniu nazwiska zwycięzcy w Pałacu Festiwalowym w Cannes rozległy się niekończące się owacje. Dramat "Miłość" podbił bowiem serca wielu festiwalowych gości i od początku był jednym z faworytów kanneńskiej bitwy o Złotą Palmę. Część francuskiej prasy ostrzega jednak, że nie jest to film dla widzów, którzy szukają w kinie odpoczynku i rozrywki. W dramacie, który kręcony jest głównie w paryskim mieszkaniu, pojawia się bowiem problem ciężkiej choroby i eutanazji. Sam Haneke - odbierając nagrodę - podkreślił, że podchodzi do tej kwestii w sposób bardzo osobisty. Ten film jest ilustracją obietnicy, którą sobie wzajemnie złożyliśmy - ja i moja żona - wyjaśnił 70-letni twórca, dając do zrozumienia, że chodzi właśnie o eutanazję w przypadku cierpień związanych z ewentualną ciężką i nieuleczalną chorobą.

Bojkot amerykańskiego kina?

Wielu obserwatorów zastanawia się jednak, czy jury Festiwalu w Cannes zbojkotowało Hollywood i niezależne kino zza Oceanu? Amerykańscy reżyserzy i aktorzy nie dostali bowiem w tym roku żadnej nagrody. Triumfowało kino europejskie. Nie mam nic przeciwko błyskotkom, ale tegoroczne amerykańskie filmy mi się po prostu nie podobały. Tak szef jury - znany włoski reżyser Nanni Moretti wytłumaczył fakt, że żadnej nagrody nie zdobył np. "Mud" 33-letniego Jeffa Nicholsa - ekranowa opowieść o zbiegu ukrywającym się na wyspie na Missisipi, choć film uważany był za jednego z faworytów. Zignorowany przez jurorów został również dreszczowiec "Killing them softly" z Bradem Pittem oraz erotyczny thriller "The Paperboy" z Nicole Kidman, której odważna gra zasługiwała zdaniem wielu recenzentów na nagrodę.

Tegoroczni laureaci zostali już wcześniej docenieni w Cannes

Na tegorocznym Festiwalu w Cannes nie odkryto nowych talentów - podkreśla wielu obserwatorów, którzy zauważają, że najważniejsze nagrody zdobyli uznani europejscy twórcy. Złotą Palmę po raz drugi zdobył już Austriak Michal Haneke - tym razem za dramat "Miłość". Po raz drugi również Grand Prix festiwalu zdobył Matteo Garrone - znany wcześniej jako twórca filmu "Gomorra" o włoskiej mafii. Tym razem wyróżniona została jego tragikomedia "Reality", która jest ostrą krytyką współczesnej telewizji.

Brytyjczyk Ken Loach, którego dramat "Wiatr buszujący w jęczmieniu" otrzymał sześć lat temu Złotą Palmę, tym razem dostał specjalną nagrodę jury za komediodramat "The Angels Share". Twórca podkreślił, że jego nowy film o młodych bezrobotnych Szkotach kradnących whisky powinien zmusić widzów do myślenia. Chciałbym, żebyśmy wyrazili naszą solidarność z ludźmi, którzy w mrocznej epoce kryzysu cierpią z powodu zaciskania pasa i nie widzą przed sobą żadnej przyszłości - powiedział. Rumun Cristian Mungiu, który również zdobył w przeszłości Złotą Palmę, dostał teraz nagrodę za scenariusz. Wyróżnione zostały też aktorki grające w jego filmie "Za Górami".