Setki członków czterech potężnych związków Disneylandu bierze udział w demonstracjach przed parkiem rozrywki na przedmieściach Paryża. Strajkują przeciw molestowaniu seksualnemu oraz domagają się wyższych pensji.

Pracownicy Disneylandu są wściekli, że ich kolega z pracy, którego oskarżono o molestowanie kobiet został przywrócony do pracy z powodu braku dowodów. Skarżą się też na niskie zarobki. Wszyscy jesteśmy bardzo profesjonalni, ale mamy pełne prawo do strajku, jeśli uważamy, że ktoś, kto nie powinien tu być pracuje obok nas. Chcemy również wyrazić sprzeciw wobec niskich płac - mówi pracownik parku rozrywki.

Dyrektor Disneylandu w Paryżu stwierdził, że nie było wystarczających dowodów obciążających domniemanego sprawcę molestowania seksualnego. Zaprzecza również, że pracownicy mają prawo do niewykonywania swoich obowiązków. Obiecał nałożyć surowe kary finansowe na strajkujących.

To niewygodne, ale musimy bronić naszych praw

- powiedział David Charpentier ze związków zawodowych.

Turyści są rozczarowani

Osoby odwiedzające park rozrywki są bardzo rozczarowane. Informacja o strajku najbardziej zabolała małe dzieci, które marzą o spotkaniu swoich ulubionych bohaterów z kreskówek, chcą zrobić sobie z nimi zdjęcie, a ich po prostu nie ma. Dzieci tego nie rozumieją - mówi Louise Scott, matka czteroletniej Welwyn z Hertfordshire.

To dziwne. Spodziewałem się strajkujących francuskich kierowców ciężarówek lub rybaków, ale nie postaci z kreskówek! - dodaje kolejny turysta.

Daily Mail