"To wszystko zależy od tego, jak wysoko sobie stawiamy poprzeczkę. Naloty miały limitowany charakter - rakiety wystrzelono raptem 3 cele. Z punktu widzenia polityków to na pewno sukces, nie sądzę, żeby to był sukces z punktu widzenia wojskowego planowania" - powiedział w Rozmowie w RMF FM gen. Jarosław Stróżyk, były wiceszef wywiadu NATO, komentując naloty na Syrię, jakie państwa zachodnie przeprowadziły w nocy. Zdaniem wojskowego, naloty były "w dużej mierze" operacją polityczną, a nie militarną, której celem mogła być chęć odstraszenia Syryjczyków, Rosjan przed dalszymi działaniami.

Gen. Stróżyk zapytany o to, czy w Syrii może dojść do kolejnego ataku chemicznego, odpowiedział: Jest to bardzo prawdopodobne.

Według generała, "Pentagon na pewno nie będzie wchodził w konflikt, który mógłby się rozlać na część lądową".

Nie możemy wykluczyć żadnego scenariusza, który mógłby się wymknąć spod kontroli - ostrzegł gen. Stróżyk, zapytany o możliwy rozwój sytuacji w miarę eskalacji konfliktu w Syrii i wzrostu zaangażowania światowych mocarstw. 

Połączone wojska amerykańskie, brytyjskie i francuskie przeprowadziły nad ranem w sobotę serię nalotów w Syrii w ramach akcji odwetowej za użycie broni chemicznej podczas ataku 7 kwietnia w mieście Duma we Wschodniej Gucie, na wschód od Damaszku, w którym miało zginąć ponad 60 osób. O ten atak chemiczny kraje zachodnie oskarżają siły prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Koalicja zbombardowała obiekty w Damaszku i na zachód od miasta Hims.

Prezydent USA Donald Trump, informując o ostrzałach, powiedział m.in., że naloty odwetowe są konsekwencją niedotrzymania przez Rosję danego słowa w sprawie likwidacji broni chemicznej w Syrii. Rosja wspiera Asada w konflikcie syryjskim.

(ph)