Trzeci dzień trwa we Francji ogólnokrajowa fala protestów przeciwko polityce prezydenta Emmanuela Macrona. Zablokowane zostały drogi, autostrady, supermarkety i składy paliwa w ponad 350 miejscach.

Francuskie MSW sugeruje, że uczestnicy protestu - nazywani "żółtymi kamizelkami", bo noszą kamizelki odblaskowe - bawią się z policją w kotka i myszkę. Kiedy funkcjonariusze zmuszają ich do zlikwidowania jednej z blokad, często nieco dalej powstaje kolejna.

Protestujący zablokowali setki ciężarówek na drogach i autostradach, m.in. koło Calais, Sens, Bordeaux, Strasburga i Awinionu. Jedni twierdzą, że będą kontynuować te akcje aż do skutku - inni sugerują, że protesty zostaną przerwane, następnie wznowione w najbliższą sobotę.

Powodem buntu "żółtych kamizelek" były niedawne podwyżki cen benzyny i generalne pogarszanie się warunków bytowych we Francji. Już w sobotę rozgniewany tłum chciał demonstrować pod oknami Macrona, ale policja zamknęła wszystkie ulice wokół Pałacu Elizejskiego. Doszło tam do starć demonstrantów z policją. Szturmowe oddziały użyły gazu łzawiącego. Część protestujących usiadła na ulicy i skandując "Macron - dymisja!" odmawiała opuszczenia placu, który znajduje się obok Pałacu Elizejskiego.

(az)