​Białoruskie władze potęgują niepokój w kraju w związku z informacjami o zagrożeniu terrorystycznym. Od weekendu nasi wschodni sąsiedzi żyją informacjami na temat akcji służb specjalnych w leżącym tuż przy polskiej granicy Grodnie. Podczas tej operacji funkcjonariusze KGB ze specjalnej grupy Alfa mieli w jednym z bloków zastrzelić cudzoziemca, który - jak twierdzą - szykował na Białorusi zamachy. Opozycyjni działacze zwracają jednak uwagę na wiele znaków zapytania w tej sprawie.

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka odbył duże spotkanie z przedstawicielami tzw. bloku siłowego, czyli organów ścigania, resortu obrony czy KGB. Skomentował tam sprawę zastrzelenia "cudzoziemca L.".

Tajne służby wykonały świetną robotę, skonfiskowano cały arsenał broni i materiałów wybuchowych, przeznaczonych do ataków terrorystycznych na obywateli i funkcjonariuszy organów państwowych - powiedział.

Łukaszenka pochwalił także służby za sprawną akcję. W tak trudnej sytuacji, kiedy toczyła się walka na ograniczonej przestrzeni i kiedy terroryści używali granatów i broni, nie zginął ani jeden żołnierz. Oznacza to, że wnioski zostały wyciągnięte po ostatniej tragedii, jaka miała miejsce w Mińsku - mówił białoruski prezydent. Portal Zierkało przypuszcza, że Łukaszence chodzi o strzelaninę w jednym z mieszkań we wrześniu 2021 roku, podczas której zginął oficer KGB.

Łukaszenka przekonywał, że wydarzenia w Grodnie to "kolejny sygnał", że trzeba być przygotowanym na "wszelkie wydarzenia". Białoruski dyktator, podobnie jak służby, nie sprecyzował narodowości cudzoziemca.

Według komentatorów, cała akcja jest bardzo dziwna. Nie wykluczają, że mogła to być zainscenizowana prowokacja. Chodzić miało o pokazanie, że służby są skuteczne po kompromitacji w Maczuliszczach, gdy partyzanci przy użyciu drona uszkodzili rosyjski samolot rozpoznawczy.

Eksperci zwracają też uwagę na fakt, że takie wydarzenia są na rękę Łukaszence, który od dłuższego czasu wieszczy, iż jego kraj ma się stać obiektem ataków terrorystów mających powiązania z Ukrainą i Zachodem. Teraz ten scenariusz miał się ziścić.

Są i inne koncepcje tego co się wydarzyło. Niektórzy twierdzą, że zlikwidowany mógł zostać rosyjski dezerter, który uciekł z jednostki z bronią, albo wagnerowiec - członek prywatnej armii Jewgienija Prigożyna.