Dwa wojskowe samoloty z ciałami ofiar katastrofy autobusu w Szwajcarii wylądowały w Brukseli. Na ich pokładzie do kraju przylecieli także rodzice zmarłych we wtorkowej katastrofie dzieci. Dziś w Belgii ogłoszono żałobę narodową.

Dwa samoloty z ciałami dzieci zmarłych w katastrofie autobusu w podalpejskim tunelu wystartowały po godz. 9:00 z lotniska w Sion, miejscowości leżącej niedaleko miejsca wypadku. Belgijski rząd wysłał w sumie do Szwajcarii trzy samoloty. Miały przywieźć do kraju ponad 100 członków rodzin ofiar, a także niektóre z 24 rannych dzieci. Samolotami tymi transportowane były także trumny z ciałami tych, którzy wypadku nie przeżyli. Ceremonia na płycie lotniska w Sion była niedostępna dla dziennikarzy.

Już wczoraj do Belgii wróciło ośmioro rannych dzieci. Wśród nich dwaj chłopcy polskiego pochodzenia: Kamil i Vincent. Polski konsul w Belgii Piotr Wojtczak zapewnił, że obaj dobrze się czują. Obaj prosto z płyty lotniska zostali przewiezieni karetkami do domów. Konsul zapewnił, że jest w stałym kontakcie z rodzinami i zamierza w najbliższym czasie je odwiedzić. Chcemy pomóc we wszystkich formalnych sprawach, bo zdaje się, że dokumenty dziecka zaginęły w czasie wypadku - wyjaśnił. Vincent i Kamil chodzą do flamandzkojęzycznej szkoły Sint-Lambertus, z której w wypadku zginęło 7 dzieci i 2 nauczycieli.

Żałoba narodowa w Belgii

Kiedy jedni opłakują zmarłych, inni oddychają z ulgą. Szczęśliwi są rodzice 11-letniego Alexandra, który wyszedł z wypadku prawie bez szwanku. Chłopiec siedział w tylnej części autobusu. Jest jedynym dzieckiem pochodzenia holenderskiego z 6 klasy szkoły Sint-Lambertus w Heverlee.

Wypadek przeżył też chłopiec z niemieckim paszportem, 12-letni Luca. Jego ojciec Stefan opowiada, że po wypadku wysłał rodzinie sms-a. Cześć mamo i tato, babciu i dziadku, nic mi nie jest. Luca ma złamane obie nogi, ale żyje. Jesteśmy przeszczęśliwi - powiedział ojciec chłopca w rozmowie z gazetą "Algemeen Dagblad".

Timon przeszedł operację, ma połamane nogi, ale żyje - jego rodzice nie są w stanie powstrzymać łez ulgi. Wie, że miał poważny wypadek, ale nie zna szczegółów. Nie wie, że wypadku nie przeżył jego najlepszy przyjaciel Bavo. Nie mam serca mu o tym powiedzieć. Przy najlepszej woli, nie wiem jak mam mu to powiedzieć - mówi płacząc matka chłopca Gitta.

Wdowa po jednym z kierowców autokaru powiedziała, że mąż zazwyczaj przed podróżą do niej dzwonił. Tym razem tego nie zrobił - powiedziała Evy L. belgijskiej telewizji VTM. Kobieta próbowała dodzwonić się do męża w środę rano, ale za każdym razem włączała się poczta głosowa. O wypadku dowiedziała się z internetu: Skamieniałam. Do tej pory nie mogę tego pojąć.

O godz. 11:00 uczczono minutą ciszy pamięć ofiar wypadku autokaru w Szwajcarii. Cisza zapadła w szkołach, urzędach i firmach oraz innych miejscach publicznych. Na minutę zatrzymały się na przystankach autobusy i tramwaje. Nie zatrzymano pociągów, lecz przez głośniki podano w nich informację o minucie ciszy. W niektórych miejscach ludzie wyszli w tym momencie na ulicę, wśród nich - jak donosi portal flandersnews.be - szef flamandzkiego rządu Kris Peeters oraz ministrowie. Flamandzka telewizja VRT oraz stacje radiowe w trakcie minuty ciszy emitowały jedynie muzykę żałobą. Minutę później zabiły dzwony w kościołach. Do połowy masztu opuszczono flagi przed belgijskimi urzędami, opuszczone były też flagi wszystkich instytucji Unii Europejskiej w Brukseli. Minutą ciszy uczcili ofiary wypadku urzędnicy Unii Europejskiej oraz eurodeputowani.

Policja odrzuca hipotezy prasy o przyczynach wypadku

Jako "czystą spekulację" nazywa szwajcarska policja doniesienia prasy na temat ewentualnych przyczyn wypadku autobusu. Jedna z hipotez mówi o tym, że kierowca autokaru próbował tuż przed katastrofą włączyć płytę DVD. Według dziennika "Het Laatste Nieuws", taką wersję wydarzeń podały swoim rodzicom i lekarzom dzieci ranne w wypadku. Tę hipotezę odrzuciła jednak szwajcarska policja. Jej przedstawiciele podkreślili, że nie da się wysnuć takich wniosków na podstawie przejrzanych już nagrań wideo z kamer zainstalowanych w tunelu.