Pochodzący z Krakowa polski zakonnik Grzegorz Gaweł, który na początku września został zatrzymany przez białoruskie służby pod zarzutem domniemanego szpiegostwa, został uznany przez organizację "Wiasna" działającą na rzecz obrony praw człowieka na Białorusi za więźnia politycznego.
W czwartek 5 września br. białoruska telewizja państwowa wyemitowała materiał dotyczący zatrzymania obywatela Polski, zakonnika Grzegorza Gawła, który - według Mińska - miał zbierać informacje na temat rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych Zapad-2025. Stacja podała, że wszczęto sprawę karną o szpiegostwo, o czym informowaliśmy TUTAJ. Przekazano wówczas, że mieszkaniec Krakowa został zatrzymany w mieście Lepel w obwodzie witebskim na północnym wschodzie Białorusi. Pokazano kadry, na których - jak utrzymuje telewizja - z zatrzymanym rozmawia funkcjonariusz białoruskiego KGB.
Mężczyzna - zdaniem Białorusinów - miał za pośrednictwem portali społecznościowych nawiązać kontakt z obywatelem Białorusi, by zaproponować mu współpracę na rzecz polskich służb specjalnych. Polak miał go nakłaniać do przekazywania danych m.in. o obiektach wojskowych na Białorusi. Pokazano kadry, jakoby nagrane w samochodzie, gdzie następuje przekazanie dokumentów. Telewizja podała także, że wszczęto sprawę karną dotyczącą szpiegostwa.
Po zatrzymaniu Polaka białoruskie ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało o przekazaniu charge d’affaires ambasady Polski "zdecydowany protest w związku dopuszczeniem się szpiegostwa" przez Gawła.
Białoruskie organizacje praw człowieka, w tym "Wiasna" i białoruski PEN Club, zażądały natomiast zrewidowania wyroków i decyzji o aresztowaniu 15 osób uznanych ostatnio za więźniów politycznych, w tym polskiego zakonnika Grzegorza Gawła, a także ich zwolnienia, podobnie jak wszystkich pozostałych więźniów politycznych w kraju. Według "Wiasny" w Białorusi jest ich obecnie 1193.
Na pojmanie Polaka przez białoruskie służby zareagowały polskie władze.
Koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak poinformował, że charge d'affaires ambasady Polski w Mińsku rozmawiał w jego sprawie z przedstawicielami białoruskich władz. Siemoniak ocenił, że cała sprawa to "akcja reżimu Łukaszenki". Nie mamy wątpliwości, że to jest po prostu prowokacja, kolejna. To jest branie zakładników z ciężkim oskarżeniem. Polskie służby specjalne nie mają nic wspólnego z tą osobą - zapewnił.
Podkreślił, że ta sytuacja "wpisuje w cały ciąg wrogich działań Białorusi wobec Polski".


