O godz. 9 we wtorek (godz. 3 czasu polskiego) w Singapurze rozpoczęło się historyczne spotkanie amerykańskiego prezydenta z przywódcą Korei Północnej. Po rozmowie "w cztery oczy" rozpoczęło się spotkanie w szerszym gronie.

Spotkanie z Kim Dzong Unem było "bardzo dobre", mamy "doskonałą relację" - powiedział we wtorek dziennikarzom prezydent USA Donald Trump po rozmowie "w cztery oczy" z dyktatorem Korei Płn., zanim obaj przywódcy zasiedli do dwustronnych rozmów w szerszym gronie.

Trump wypowiedział się w ten sposób po wyjściu z pokoju, w którym przez ok. 50 minut rozmawiał z Kimem na osobności, jedynie w towarzystwie tłumaczy. Następnie obaj zasiedli przy stole w towarzystwie innych członków obu delegacji.

Rozmowy odbywają się w ramach rozpoczętego we wtorek rano, pierwszego w historii szczytu przywódców USA i Korei Płn. w Singapurze. Dyskusje dotyczą denuklearyzacji Korei Płn. i nawiązania przyjaznych relacji pomiędzy Waszyngtonem a Pjongjangiem.


Historyczna szansa na pokój

Pierwsze w historii spotkanie przywódców USA i Korei Płn. wzbudza olbrzymie nadzieje na zakończenie wrogości między krajami i denuklearyzację komunistycznego reżimu, ale nie brakuje również głosów sceptycznych. Eksperci mają wątpliwości, czy Kim zrezygnuje z arsenału jądrowego, nad którym jego rodzina pracowała od dziesięcioleci.

USA żądają całkowitej i nieodwracalnej denuklearyzacji Korei Północnej, która w ubiegłym roku ogłosiła się mocarstwem atomowym zdolnym do ataku na całe kontynentalne terytorium Stanów Zjednoczonych. Kim może w zamian żądać zniesienia części sankcji gospodarczych nałożonych na reżim przez społeczność międzynarodową po jego próbach jądrowych i balistycznych.

Amerykański prezydent określał swoją podróż do Singapuru jako "misję pokojową" i zaznaczał, że on i Kim będą mieli "jednorazową okazję" na osiągnięcie przełomu. Kim powiedział w niedzielę na spotkaniu z singapurskim premierem, że "cały świat przygląda się" szczytowi.

W poniedziałek w Singapurze amerykańska delegacja z ambasadorem USA na Filipinach Sung Kimem na czele prowadziła jeszcze ostatnie robocze rozmowy z przedstawicielami Pjongjangu przed wyczekiwanym szczytem.

Kim zwiedza

W poniedziałek wieczorem przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un opuścił swój hotel i wraz z delegacją wyruszył na zwiedzanie Singapuru.

Po godz. 21 czasu lokalnego (godz. 15 czasu polskiego) kolumna samochodów wyruszyła z hotelu i udała się w kierunku zatoki Marina w południowej części głównej wyspy Singapuru. Pierwszym przystankiem są ogrody Gardens by the Bay - jedna z najbardziej rozpoznawalnych atrakcji republiki, znana z wysokich konstrukcji nazywanych "superdrzewami".

Amerykanie podzieleni

W poniedziałek "Wall Street Journal" opublikował sondaż, z którego wynika, że Amerykanie są podzieleni w oczekiwaniach związanych ze spotkaniem prezydenta Donalda Trumpa i przywódcy Korei Płn. Kim Dzong Una.

Prawie jedna trzecia (31 proc.) badanych w sondażu dziennika "Wall Street Journal" i telewizji NBC przyznała, że nie ma wystarczającej wiedzy o zaplanowanym na wtorek historycznym spotkaniu w Singapurze, aby przewidywać jego wyniki.
Oczekiwania związane ze szczytem w dużej mierze uzależnione są od przynależności partyjnej, co jest kolejnym dowodem na silną polaryzację amerykańskiego społeczeństwa. 

Większość wyborców Partii Republikańskiej - 59 proc. - uważa, że pierwsze od zakończenia wojny koreańskiej (1950-1953) spotkanie prezydenta USA z przywódcą komunistycznej Korei Północnej zakończy się sukcesem Trumpa. Nieznaczna większość elektoratu Partii Demokratycznej - 51 proc. - przewiduje, że spotkanie zakończy się jego porażką. 

Co czwarty badany w sondażu uważa, że Trump będzie domagał się od Kima nadmiernych ustępstw, przez co opuści Singapur bez osiągnięcia porozumienia z przywódcą Korei Płn. 10 proc. badanych podziela obawy niechętnych Trumpowi komentatorów, którzy uważają, że Trump w celu "dobicia targu" i tym samym zapewnienia sobie miejsca w historii sam pójdzie na zbyt wielkie ustępstwa wobec przywódcy KRLD.

Tylko 17 proc. respondentów uważa, że spotkanie Trump-Kim zakończy się porozumieniem korzystnym dla obu stron, a jeszcze mniejsza grupa badanych - zaledwie 10 proc. - uważa, że negocjacje zakończą się porozumieniem, które będzie bardziej korzystne dla Waszyngtonu niż dla Pjongjangu. 

W jednym punkcie badani są zgodni - 72 proc. respondentów ma zdecydowanie negatywną opinię o Kim Dzong Unie. Tym samym jest on przywódcą nawet bardziej niepopularnym niż prezydent Rosji Władimir Putin, którego negatywnie ocenia 67 proc. amerykańskich wyborców.

Niezależnie od odmiennych oczekiwań związanych ze spotkaniem Trump-Kim w Singapurze nieznaczna większość Amerykanów (56 proc.) poparła udział w nim prezydenta USA - wykazał inny sondaż, przeprowadzony przez "Washington Post" i telewizję ABC w kwietniu, tj. przed odwołaniem szczytu przez Trumpa i jego ponownym potwierdzeniem. 

Przeciwnych spotkaniu na szczycie było w tym badaniu 36 proc. respondentów. Ich zdaniem będzie ono w oczach światowej opinii publicznej uprawomocnieniem Kim Dzong Una i kierowanej przez niego dyktatury, która nagminnie łamie prawa człowieka i zasady międzynarodowego współżycia.

(nm, ak)