Do 24 wzrosła liczba zaginionych po zejściu lawiny na hotel w Abruzji w środkowych Włoszech. Potwierdzono, że w chwili katastrofy w środę w budynku przebywał zatrudniony tam imigrant z Senegalu. Od ponad doby z rumowiska nie wydobyto nikogo żywego.

Obecny bilans to dziewięć osób uratowanych i pięć ofiar śmiertelnych. Lawina zeszła w rezultacie trzęsienia ziemi.

Włoskie media opublikowały treść maila, wysłanego w środę przez dyrektora odciętego od świata hotelu do lokalnych władz i policji. Prosił w nim o natychmiastową pomoc w związku z trzęsieniem ziemi i obfitymi opadami śniegu.

Zarządzający hotelem Bruno Di Tommaso, który przeżył zejście lawiny dlatego, że był poza budynkiem i koordynował doraźną pomoc po wstrząsach, w liście do prefekta, czyli szefa władz prowincji Pescara, policji i burmistrza pobliskiej miejscowości Farindola napisał, że sytuacja w hotelu jest "niepokojąca". Dyrektor zwrócił się o interwencję, wyjaśniając, że "goście są przerażeni wstrząsami sejsmicznymi".

Staraliśmy się ze wszystkich sił, by ich uspokoić, ale ponieważ nie mogą odjechać z powodu zablokowanych dróg, są gotowi spędzić noc w samochodach - dodał. Poinformował także, że nie działają telefony i wyraził pewność, że jego apel o pomoc spotka się ze zrozumieniem.

Reakcji na ten apel nie było, ponieważ drogi były zupełnie zasypane. Także już po zejściu lawiny pierwsze sygnały od dwóch ocalonych mężczyzn zostały początkowo zlekceważone - ujawniły wcześniej media.

(mal)