Po wyborach w Holandii - bez względu na to, jaki będzie wynik partii Geerta Wildersa - można spodziewać się zaostrzenia tonu w sprawach imigracji. Polakom w Holandii będzie trudniej, ale mimo to wielu naszych rodaków popiera Wildersa.

Po wyborach w Holandii - bez względu na to, jaki będzie wynik partii Geerta Wildersa - można spodziewać się zaostrzenia tonu w sprawach imigracji. Polakom w Holandii będzie trudniej, ale mimo to wielu naszych rodaków popiera Wildersa.
Geert Wilders /REMKO DE WAAL /PAP/EPA

Geert Wilders w 2012 roku stworzył antypolski portal, na którym Holendrzy mogli składać skargi na Polaków. Wówczas RMF FM zorganizowało akcję "Tulipan to lipa", która polegała na wysyłaniu na znak protestu znaku przekreślonego tulipana. Akcja odbiła się szerokim echem nawet w Holandii.

Kwestia polskich imigrantów była jednak w tej kampanii zupełnie nieobecna. Holendrzy wyraźnie przekonali się do Polaków. Okazało się także, że Polacy są grupą społeczną, która pobiera najmniej zasiłków - nawet mniej niż rodowici Holendrzy. Gdy dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon pytała na ulicach Rotterdamu o Polaków, najczęściej słyszała słowa uznania. Polacy nie zabierają nam pracy. Polacy wykonują pracę, której nie chcą Holendrzy - mówią mieszkańcy Rotterdamu.

Ponadto wielu Holendrów jeździ do Polski i Polska - a w szczególności Kraków - bardzo im się podoba. Kraków zresztą wygrał już po raz czwarty z rzędu nagrodę na najlepsze (najtańsze, ale zarazem oferujące najciekawszą ofertę) miasto w Europie na kilkudniowe wyjazdy. Jest to bez precedensu i żadne inne miasto w Europie nie miało takich osiągnięć. Co ważne, ta nagroda jest przyznawana przez zwykłych holenderskich turystów. Holendrzy coraz lepiej poznają Polskę taką, jaką jest naprawdę.

Podczas kampanii wyborczej dominowała retoryka antyislamska. Polacy nie są ostatnio atakowani i coraz rzadziej skarżą się na Wildersa i dyskryminację. Wilders się uspokoił. Nie narzekam na brak tolerancji. Bardzo dobrze mi się tu żyje - mówi dwudziestokilkulatek, który wychodzi z supermarketu "Groszek" w Rotterdamie. To się może jednak szybko zmienić - zauważa mieszkający od wielu lat w Bredzie Krzysztof Zanrowski. Nie będzie trudno Wildersowi wykorzystać kilka incydentów z udziałem naszych rodaków do ponownego wzbudzania niechęci do Polaków - mówi. Jeśli Wilders wygra wybory, to wykorzysta to na pewno do podgrzewania ksenofobicznych i antyeuropejskich nastrojów. Polacy będą na tym oczywiście tracić. On jest politycznym piromanem i popularność buduje na rozniecaniu konfliktów i stawianiu rożnych grup społecznych przeciwko sobie - uważa jeden z rozmówców naszej dziennikarki.

Holandia z umocnionym Wildersem będzie także z pewnością sprzyjać Wielkiej Brytanii w negocjacjach w sprawie Brexitu. Będzie chciała m.in. ograniczyć zasiłki rodzinne dla dzieci imigrantów z Unii i żądać takich samych rozwiązań. Polacy w Holandii, ci bardziej zorientowani w polityce, wspierają tradycyjne partie - liberalną lub chadecką. Natomiast większość z nich - paradoksalnie - popiera Wildersa. Polacy często mieszkają niedaleko muzułmańskich gett i widzą, co tam się dzieje. Widzą różnice kulturowe i przekonuje ich antyislamska retoryka Wildersa. Oni się w ogóle nie asymilują, żeby pani wiedziała jak oni nas traktują - mówi Polka. Wtóruje jej partner. Kiedy tu jeszcze było bardzo, bardzo mało Polaków, to Turcy i Marokańczycy bardzo źle traktowali przybyszów z Europy Wschodniej - dodaje mężczyzna. Polacy, którzy tak mówią najczęściej nie zdają sobie raczej sprawy, że dla nich wybór Wildersa też będzie niekorzystny. 

(az)