W Kalifornii rozpoczyna się proces Braterstwa Aryjskiego, więziennego gangu siejącego od dziesięcioleci strach i śmierć. Członkiem tej rasistowskiej organizacji można było zostać jedynie zabijając czarnego współwięźnia.

Ale ideologia rasistowska to jedno; biznes to drugie - gang zarabiał bowiem setki tysięcy dolarów na handlu narkotykami, prostytucji i hazardzie. Wszystko to odbywało się w pilnie strzeżonych więzieniach. Członkowie braterstwa nosili tatuaż ze swastyką, porozumiewali się tajnym kodem, a między więzieniami wymieniali listy pisane niewidzialnym sokiem z cytryny.

Prokuratura oskarża w sumie 40 więźniów; zarzuca im m.in. kilkadziesiąt zabójstw. Jednak – jak uważają komentatorzy – to dopiero wierzchołek góry lodowej, bo w procesie może wyjść na jaw więcej szokujących faktów o innych więziennych gangach.