Niemiecka państwowa telewizja ARD wyemitowała w niedzielę i poniedziałek wieczorem dwie części filmu pt. „Ucieczka”. Obraz opowiada historię Niemców, którzy uciekli w 1945 r. z Prus Wschodnich przed Armią Czerwoną.

Już pierwszą część obejrzało ponad 11 milionów widzów. To blisko jedna trzecia całej niemieckiej telewizyjnej widowni, co oznacza, że film odniósł wielki sukces- mówi rzeczniczka telewizji ARD.

W produkcji nie brak drastycznych scen - gwałtów dokonywanych przez żołnierzy Armii Czerwonej na kobietach, ale także rozstrzelania przez Niemców uciekających robotników przymusowych czy wieszania osób uznanych przez niemieckie władze wojskowe za dezerterów.

W dyskusji telewizyjnej po filmie podkreślano, że ponad 60 lat po zakończeniu wojny i rozliczeniu się z przeszłością nazistowską Niemcy mają pełne prawo do wspominania i opłakiwania własnych ofiar. Historyk i publicysta Michael Stuermer powiedział, że przez długi czas niemieckie ofiary miały opory przed wspominaniem wydarzeń związanych z ucieczką i wysiedleniem.

Bliski współpracownik kanclerza Willy'ego Brandta - socjaldemokarta Egon Bahr uznał film za bardzo dobry i wyważony. Pokazano dobrych i złych Niemców, dobrych i złych żołnierzy Wehrmachtu, dobrych i złych arystokratów - podkreślił. Apelował, by nie wrzucać różnych zjawisk do jednego worka, lecz rozróżniać ucieczkę Niemców przed Rosjanami od wykonania przez Polskę ustaleń Konferencji Poczdamskiej, czyli tak zwanego wypędzenia Niemców.

Bawarski minister spraw wewnętrznych Guenter Beckstein odpierał zarzuty o rewizjonizm historyczny. Jego zdaniem niemieckie władze z niesłabnącym zaangażowaniem przekazują młodemu pokoleniu prawdę o Trzeciej Rzeszy.

Film był bardzo ciekawy. Cieszyłbym się, gdyby tak przedstawionych dokumentów było więcej - stwierdził w telewizji ARD Marek Cichocki, doradca prezydenta Kaczyńskiego w sprawach polsko-niemieckich. Ekspert przestrzegł jednak przed niebezpieczeństwem zachwiania przy takim pokazywaniu przeszłości proporcji między indywidualnymi losami a historycznym tłem.

Film kosztował blisko 10 mln euro. Większość scen nakręcono na terenach Litwy.