Na indonezyjskiej Sumatrze trwa polowanie na tygrysa, który zaatakował ludzi podczas prac polowych. Nie żyją już dwie osoby, a eksperci obawiają się, że nie chodzi o jednego drapieżnika.

Pracownicy parku narodowego na indonezyjskiej Sumatrze usiłują schwytać tygrysa, który od lutego zabił dwie osoby, a cztery zaatakował. 

Do ostatnie ataku doszło w poniedziałek. Po nim dziesiątki wściekłych mieszkańców regionu podpaliły siedzibę strażników w parku narodowym Bukit Barisan w prowincji Lampung. 

Strażnicy parku obawiają się, że w okolicy grasują więcej niż jeden tygrys ludojad. Uważamy, że ataki na ludzi nie są dziełem tylko jednego kota - powiedział jeden z nich cytowany przez AFP. 

Dziesięcioosobowy zespół tropi tygrysy i - jak domagali się tego mieszkańcy okolicznych wsi - zastawia pułapki. 

Tygrysy są największymi ze współcześnie żyjących dzikich kotów. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody ocenia, że tygrys sumatrzański należy do gatunków krytycznie zagrożonych. Na wolności żyje mniej niż 400 osobników, zagrożonych przez kłusowników oraz kurczenie się niszczonego przez człowieka naturalnego środowiska.