Coraz większy sprzeciw budzi wśród niektórych krajów Unii Europejskiej metoda Donalda Tuska polegająca na dogadywaniu spraw z Berlinem i Paryżem i narzucaniu tego rozwiązania innym. Premier Belgii Charles Michel powiedział, że jest rozgniewany tym postępowaniem szefa Rady Europejskiej.

Tusk nie ukrywa, że to Niemcy i Francja rządzą w Unii Europejskiej. Koncepcję Berlina i Paryża lansuje nie zakładając nawet białych rękawiczek. Wzbudza więc coraz większą irytację. 

Tusk zaprosił na miniszczyt w sprawie Grecji tylko kanclerz Niemiec Angelę Merkel i prezydenta Francois Hollande'a. Otoczenie byłego polskiego premiera tłumaczy jednak, że to premier Grecji poprosił osobiście o spotkanie w tym właśnie gronie. Rozmowy w tak wąskim gronie zaniepokoiły kraje Beneluksu, które także są w strefie euro. 

Jestem rozgniewany. To jest błąd w metodzie. Belgia nie dała mandatu ani Francji, ani Niemcom, żeby negocjowały w jej imieniu - mówił z irytacją premier Belgii Charles Michel. Zapowiedział, że porozmawia o tym z Tuskiem, bo jak przypomniał, Belgia zaangażowana jest w ratowanie Grecji, wykładając 7 mld euro. 

Michel dodał, że są także inne kraje poza Niemcami i Francją w strefie euro. Za plecami Beneluksu ukrywają się inne zirytowane państwa, które pocieszały się tym, że i tak na tym miniszczycie nie zapadną żadne decyzje, bo jedynym forum decyzyjnym jest strefa euro. 

Jeszcze przed początkiem szczytu premierzy Belgii, Holandii i Luksemburga zażądali od Tuska spotkania. Było to posunięcie bezprecedensowe, bo przez to szczyt opóźnił się prawie o godzinę. Według jednego z dyplomatów Tusk po tej rozmowie powiedział, że gotowy jest zwołać szczyt strefy euro w sprawie Grecji. Według dyplomaty - nikt jednak tego nie chciał. 

Belgowie są zirytowani, że Tusk nie znalazł takiej metody negocjacji z Grecją, która byłaby do przyjęcia dla wszystkich. 

Także w sprawie przedłużenia sankcji wobec Rosji Tusk na szczycie przedstawia propozycję Niemiec i Francji, którą reszta krajów powinna, według niego, zaakceptować. W tym przypadku jednak można to zrozumieć, bo to Merkel i Hollande negocjowali w Mińsku. W dodatku propozycja niemiecko-francuska nie oznacza od razu przedłużenia sankcji wobec Rosji. Zapis przejęty od tandemu niemiecko-francuskiego brzmi: sankcje zostaną zniesione dopiero wtedy, gdy wszystkie porozumienia z Mińska zostaną spełnione. A to, jak przyznają dyplomaci, jest najmniejszym wspólnym mianownikiem i jest do zaakceptowania dla wszystkich.