Brytyjskie media ujawniły okoliczności wydania przez księżną Catherine oświadczenia, w którym poinformowała, że zdiagnozowano u niej chorobę nowotworową.

Księżna zmuszona była wydać to oświadczenie, ponieważ istniało realne niebezpieczeństwo, że informacje na temat jej zdrowia mogą zostać opublikowane w mediach. 

Ktoś skontaktował się z Pałacem Kensington - oficjalną rezydencją księcia i księżnej Walii - dysponując szczegółami diagnozy księżnej, co nie pozostawiło jej innej opcji, jak tylko poinformować o swojej chorobie Brytyjczyków.

Zarówno oświadczenie jak i jego osobista forma w nagraniu wideo były bezprecedensowe - zazwyczaj rodzina królewska wydaje komunikaty za pośrednictwem rzeczników prasowych. 

Jak zaznacza dziennik "Daily Mail", nie wiadomo, skąd te informacje wyciekły. To mogła być klinika, w której w styczniu tego roku księżna przeszła operację jamy brzusznej. Od tego czasu nie wydawano żadnych komunikatów na temat jej zdrowia. Równie dobrze przeciek mógł pochodzić z innego źródła. 

Wiadomo natomiast, że ktoś próbował włamać się do dokumentacji medycznej księżnej w czasie, gdy przechodziła ona rekonwalescencję po przebytym zabiegu. Dyrekcja szpitala przeprowadziła w tym zakresie wewnętrzne dochodzenie. 

Od czasu wydania przez księżną Catherine oświadczania przypuszczano, że miało ono przygotować Brytyjczyków na fakt, iż nie będzie ona uczestniczyć w wielkanocnych uroczystościach, które odbywają się w kaplicy św. Jerzego na zamku w Windsorze. Wygląda na to, że powód był zgoła inny.